2016 – rok podbramkowy

DSC05970.jpg
Prezydent Andrzej Duda otwiera wystawę „Rodzime zwyczaj i obrzędy w sztuce polskiej XIX i XX wieku”, przygotowaną w Pałacu Prezydenckim w Warszawie przez Muzeum Narodowe w Krakowie

Na łamach „Gazety Wyborczej” zastanawiam się w dziesięciu punktach, jakie były najważniejsze wydarzenia i tendencje w sztukach wizualnych w mijającym roku – „10 najważniejszych wydarzeń w sztuce w 2016 roku”. O większości z nich pisałem na blogu oraz w „Dwutygodniku” i w „Wyborczej”.

Wspominam więc kryzys związany z programem „Narodowych kolekcji sztuki współczesnej” (od „środkowego palca ministra”, przez skład ministerialnej komisji, po odwilż ministra Glińskiego), zwolnienie z pracy Doroty Monkiewicz, dyrektorki Muzeum Współczesnego Wrocław (i świetną wystawę „Stosunki pracy”), konferencji i wystawie „DE-MO-KRA-CJA” w galerii Labirynt w Lublinie, Szalonej Galerii, utracie Emilki przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej (ostatnich wystawach w Emilii i festiwalu Warszawa w Budowie), Muzeum Narodowym w Krakowie jako „muzeum dobrej zmiany”. Z wydarzeń zagranicznych wymieniam IX Biennale w Berlinie, rozbudowie Tate Modern w Londynie, pożenieniu celebrytyzmu i sztuki współczesnej oraz ogólnych czarnych nastrojach.

„Trudno jeszcze powiedzieć, jak trudny rok 2016 odbije się na sztuce, ale że jego wydarzenia nie pozostaną bez echa, możemy być pewni. Nawet wpływowy nowojorski magazyn „Art Forum” swoje końcoworoczne podsumowania uzupełnił o kilka analiz sytuacji politycznej, zapowiadając „koniec świata jaki znamy”. Słowo „sztuka” nawet tu nie pada, ale Brexit, prezydentura Trumpa, wojna w Syrii i rosnące w siłę nacjonalizmy w Europie wiszą nad sztuką jak czarna chmura”.

Na moje bardziej subiektywnej liście highlightów 2016 roku znalazłyby się jeszcze: Biennale w Sao Paulo, gdzie byłem w tym roku po raz pierwszy w życiu, Lina Bo Bardi, wystawa „Polska – kraj folkloru?” w ZachęcieEdward Krasiński w Tate Liverpoolnowe prace i performens Romana Stańczaka, Kongres Kultury, wystawa El Hadji Sy w Centrum Sztuki Współczesnej, wizyta w Centrum Dialogu „Przełomy” w SzczecinieMuzeum Audainów w Whistler, wystawa Kehinde Wiley’a w Seattle Art Museum, malarstwo Lawrence’a Paula Yuxweluptuna, nowe filmy Artura Żmijewskiego w Fundacji Galerii Foksal, wyjazd Grupy Nowolipie do Sopotu, abstrakcyjny ekspresjonizm w Royal Academy w Londynie, wystawa Krzysztofa Junga w Salonie Akademii oraz last but not least petroglify na Hawajach.

A tak mijający rok ocenia redakcja „Dwutygodnika”: „Podsumowanie 2016”.

Wyniki

wyniki-x

W poprzednim tygodniu pisałem, że czekamy na wyniki priorytetu „Narodowe zbiory sztuki współczesnej”. I pojawiły się dzisiaj (bynajmniej nie przypisują sobie żadnych zasług). Może rzeczywiście Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego działa w zwolnionym tempie. Stosowny pdf można obejrzeć na stronie ministerstwa. Po blamażu ministerstwa z priorytetem „Narodowe kolekcje sztuki współczesnej”, gdy odrzucono wnioski o dofinansowanie rozwoju kolekcji wszystkich czterech muzeów sztuki współczesnej w Polsce (przy okazji czterech zer pisałem o „środkowym palcu ministra”), ogłoszono nowy priorytet, „Narodowe zbiory…”, i rzutem na taśmę udało się rozpatrzyć ponownie złożone wnioski. Teraz muzea mają niewiele czasu, by dokonać zakupów. Koniec roku zbliża się nieubłaganie.

Wydaje się, że ministerstwo po skandalicznej wpadce wyszło z twarzą, ale tylko pozornie. Bo regulaminy obu priorytetów niewiele różni. W pierwotnym regulaminie dokonano zaledwie kosmetycznych zmian. Wnioski przygotowywały prawdopodobnie te same zespoły, muzea nie zmieniły strategii rozwoju swych kolekcji. A wyniki różnią się znacznie. Ocena wartości merytorycznej wniosków wzrosła średnio o połowę: MOCAK – z 28,17 punktów na 51,17, Muzeum Współczesne Wrocław – z 24,17 na 48,67, Muzeum Sztuki w Łodzi – z 29 na 56,83, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie z 28,17 na 57,17. Tym bardziej dziwić powinna różnica w przypadku oceny strategicznej: MOCAK – z 18 punktów na 28, MWW – z 22 na 25, MS – 14 na 28, MSN – 14 na 21. Wygląda więc na to, że chodzi wyłącznie o skład komisji oceniającej wnioski. I dobrze, że ministerstwo naprawiło ten błąd.

Największą sumę, ponad 2 miliony złotych, otrzyma na zakupy Muzeum Sztuki w Łodzi.

Czekamy

glinski

Po burzy związanej z ministerialnym programem rozwoju kolekcji sztuki współczesnej (przypomnę moje stare wpisy na blogu: Środkowy palec ministra, KomunikatKomisja, a także mój tekst na „Dwutygodniku” – „Jaka sztuka jutro”), ministerstwo, nie rozpatrując odwołań, ogłosiło nowy program, przy jedynie kosmetycznych zmianach w regulaminie (przy zmianach pracował Andrzej Szczerski, przewodniczący AICA, wicedyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie, a prywatnie brat Krzysztofa Szczerskiego). Priorytet przechrzczono z Narodowych Kolekcji Sztuki Współczesnej na Narodowe Zbiory Sztuki Współczesnej. Instytucje mogły aplikować o środki na zakup dzieł sztuki według nowych zasada do 1 sierpnia.

Minęło więc ponad dwa miesiące (dwa miesiące i dwa tygodnie) i nadal nic nie wiadomo. To budzi obawy – z ogłoszeniem czterech zer ministerstwo też zwlekało nieprzyzwoicie długo. Tymczasem według regulaminu (i starego, i nowego) wnioski powinny być rozpatrzone w ciągu dwóch miesięcy i niezwłocznie podane do publicznej wiadomości. A zakup dzieła sztuki to nie wyprawa po bułki, to długotrwały proces, instytucje też mają swoje procedury, lata budżetowe, księgowości. Zgodnie z regulaminem priorytetu, realizacja zadania musi nastąpić w 2016 roku, a do końca roku zostało dwa i pół miesiąca. Ktoś tu gra na zwłokę. Czekamy.

Trzy tygodnie temu obradowała w Zachęcie komisja, która wybrała projekt wystawy do pawilonu Polski na przyszłoroczne Biennale Sztuki w Wenecji. Zgodnie z zapisem w regulaminie, o zwycięskim projekcie dowiemy się dopiero w momencie, w którym zwycięską propozycję oficjalnie zaakceptuje minister kultury. Rzeczywiście komisja wzorowo nabrała wody w usta i nie krążą nawet żadne plotki. Ale trzy tygodnie to bardzo długo. Dlaczego minister Gliński tak zwleka? Czekamy.

Przy niedoborze informacji zazwyczaj pojawiają się plotki i teorie spiskowe. Decyzyjne opóźnienia niektórzy tłumaczą chaosem w ministerstwie. Wierzę w ów chaos, ale nie wiem, co jest takiego trudnego w podpisaniu jednego dokumentu – jak w przypadku konkursu na projekt wystawy do Wenecji. W poprzednich latach decyzja ministra była formalnością. Zaakceptowanie decyzji jury nie wiąże się z jakimś wielkim administracyjnym obciążeniem dla ministerstwa, konkursem i samym weneckim pawilonem opiekuje się Zachęta i ma w tym wieloletnie doświadczenie. Osobiście podejrzewam, i nie jestem w tym podejrzeniu odosobniony, że minister odsuwał wszelkie niepopularne decyzje, czekając aż minie zorganizowany oddolnie Kongres Kultury.

Gliński nie ma wysokich notowań wśród ludzi kultury, mimo zaproszenia nie pojawił się na kongresie, a zorganizowany w czasie kongresu na schodach Pałacu Kultury protest „Nie oddamy wam kultury” adresowany był również do niego (minister naciskał na władze samorządowe Wrocławia, by ocenzurowały spektakl teatralny). Z doświadczenia wiadomo, że im dłużej Gliński ociąga się z decyzją, im dłużej informacje z ministerstwa nie nadchodzą, tym będą one dla nas trudniejsze do przełknięcia.