
Pisałem już wcześniej o muzeach w Honolulu oraz kołdrze ostatniej hawajskiej królowej Lili’uokalani, którą oglądałem w królewskim pałacu w Honolulu, ale nie ma na Hawajach ciekawszej sztuki niż pola zastygłej lawy pokryte petroglifami. Kilka petroglifów znaleźliśmy w samym Honolulu (na wyspie Oahu), w przycmentarnych chaszczach, ale prawdziwy petroglifowy raj to Big Island (Hawaii Island), na której spędziliśmy z Marcinem drugą część wakacji.

Jeden z pieszych szlaków w Narodowym Parku Wulkanów na Hawaii to szlak petroglifowy, który moim zdaniem bije na głowę nawet czynne kratery. Już po dwóch kilometrach wędrówki w palącym słońcu przez lawowe pole dochodzi się do miejsca, w którym – by ochronić petroglify – zbudowano specjalną kładkę. Wokół petroglify układają się w jedną ogromną kompozycję. Postacie ludzkie, zwierzęta, gwiazdki, okręgi, punkty przypominają rysunki gwiezdnych konstelacji, a czasem malarstwo Juana Miró.
Przypomniała mi się scena z „Konopielki”, w której w odpowiedzi na nowość przyniesioną ze szkoły przez syna, że ziemia jest okrągła (i że jak wesz wokół głowy człowiek może obejść ziemię naokoło), gospodarz Kaziuk najpierw sprawia synowi lanie, a po jakim czasie rysuje na śniegu to, co wie o świecie – że w lesie są brzozy, w rzece – ryby, słońce wschodzi i zachodzi, zimy są zimne, a lata gorące. Toż wszystko prawda! „Byle czego się nie pisze, pisanie to nie gadanie”, mówi Kaziuk.

Tu też raczej byle czego się nie pisało. Zwłaszcza, że w wyrycie rysunku na skale trzeba było włożyć o wiele więcej wysiłku niż w pisanie na śniegu czy na piasku na plaży. Na przykład punktowe wgłębienia to miejsca, w których po urodzeniu dziecka składano pępowinę i przykrywano ją kamieniem. Gdy po nocy pępowina znikała, był to dla dziecka dobry omen. Znaczenia wielu innych petroglifów zatarły się. Ale dziś mówią przede wszystkim: „byliśmy tu” (jak napis z męskiej szatni, w której przebieraliśmy się przed wuefem w liceum: „Byłem tu, Tony Halik”).
By dotrzeć do innych miejsc petroglifowych, musieliśmy z Marcinem odwiedzać ogromne ośrodku turystyczne. Petroglifowe pola sąsiadują dziś często z polami golfowymi i hotelami. W jednym z takich kompleksów, Holohoikai Beach Park, znajduje się Puakō. Koncentrację ludzkich postaci uważa się za armię wojowników lub bardzo rozbudowane drzewo genealogiczne.

Tuż obok hotelowego kompleksu Waikaloa biegnie tzw. królewska droga – ścieżka, którą Hawajczycy przemierzali przez setki lat. Otaczają ją niezliczone petroglify, wśród nich jeden szczególnie ciekawy – przedstawia konia i kowboja na drugim koniu. Ten petroglif na pewno powstał w XIX wieku (datowanie petroglifów jest wyjątkowo trudne) – wiemy to, bo wcześniej na Hawajach po prostu nie było koni. Podobnie rzecz przedstawia się z petroglifami – napisami. Misjonarze nauczyli Hawajczyków pisać, w tym zapisywać język hawajski. Napisy szybko znalazły się też wyryte na zastygłej lawie.

Ciągle trwa dyskusja co do znaczenia licznych petroglifów przedstawiających okręgi, wpisanymi jeden w drugi. Według wczesnych interpretacji ilość okręgów miała oznaczać, ile razy ich autor okrążył wyspę (Big Island to naprawdę spora wyspa). Półokręgi miały oznaczać podróż częściową. Dziś uważa się, że okręgami oznaczano narodziny chłopca, półokręgami – dziewczynki.

