Rzeźbiarz Picasso

Pablo Picasso, „Głowa kobiety”, 1931
Pablo Picasso, „Głowa kobiety”, 1931

Picassa poznałem dzięki Tytusowi. W XVIII księdze, w której Romek i A’tomek uczłowieczali go przez uplastycznianie, Tytus wskoczył do obrazu, gdzie poznał i zakochał się w kubistycznie koślawej dziewczynie o imieniu Asizo. Potem profesor T.Alent skonstruował maszynę, która przeobraziła Asizo w zgrabną dziewczynę. W jej imieniu litery wróciły na swoje miejsce – tak narodziła się piękna Zosia. Jej związek z Tytusem był chyba krótkotrwały, bo nie wróciła w następnych odcinkach przygód harcerzy i pragnącej zostać człowiekiem małpy.

Wystawa „Picasso. Sculpture” w Momie to jeden z najbardziej ekscytujących punktów naszej, mojej i Marcina, wycieczki do Nowego Jorku. Na wystawie roi się od dziewczyn, które mogłyby nosić imię Asizo. Oczy wychodzą im z orbit. Kulfoniaste nosy wyrastają z czoła jak u Człowieka-słonia. Ręka, noga, mózg na ścianie. Nie wiadomo, czy patrzymy na jej profil czy en face. Z każdym krokiem wokół rzeźby, dziewczyny zmieniają się jak obraz w kalejdoskopie. Ale przy tych wszystkich nowotworach, są intrygujące i pełne gracji. Jak nastolatkowie, którzy przegrali z trądzikiem i pokryli się ropnymi torbielami, ale wciąż mają twarze cherubinów.

Pablo Picasso, „Kobieta w kapeluszu”, 1961/1963
Pablo Picasso, „Kobieta w kapeluszu”, 1961/1963

Oczywiście rzeźby Picassa nie powstawały jak Asizo przez proste przeniesienie jego obrazów w trójwymiarową przestrzeń. Picasso nie miał rzeźbiarskiego wykształcenia. Rzeźbił z przerwami, czasem kilkuletnimi. Ale jego dorobek rzeźbiarski jest ogromny. Przy Pięćdziesiątej Trzeciej Ulicy udało się zgromadzić niemal 150 rzeźb.

Picasso szybko opanowywał technikę (np. ceramikę w latach 50.), pozwalał sobie na eksperymenty i podążanie za impulsem. Jego twórczość rzeźbiarska przebiegała równolegle do malarskiej, czasami będąc jej rozwinięciem, czasem skręcając na własne toray. W Momie można się zresztą o tym przekonać, bo na innych piętrach Picassów tu pod dostatkiem, z „Pannami z Awinionu” na czele. Ale jak pokazuje wystawa, gdybyśmy zapomnieli o Picassie-malarzu, swoimi rzeźbami spokojnie wpisałby się do grona najwybitniejszych artystów XX wieku.

Pablo Picasso, „Głowa kobiety”, 1929-1930
Pablo Picasso, „Głowa kobiety”, 1929-1930

Największe wrażenie robią asamblaże (zazwyczaj odlewane w brązie). I to nie tylko te najwcześniejsze, jak słynny „Kieliszek absyntu” (tu wszystkie sześć wersji spotyka się po raz pierwszy od czasu, gdy powstały w pracowni Picassa). Podobno wiele elementów swych rzeźb Picasso znajdywał na śmietniku. W siodełku i kierownicy roweru potrafił dostrzec głowę byka. Ten rowerowy byk to dziś już klasyka podręczników o sztuce. Ale takich olśnień jest tu znacznie więcej. Dwa widelce wystarczą za nogi ptaka. Samochodzik zamienia się w głowę małpy. Odbita w gipsie faktura tektury falistej niewielkiej kobiecej figurce nadaje rysu antycznych rzeźb. Jest też wciskająca w fotel „Gazowa Wenus” – właściwie obiekt znaleziony, bo to po prostu część zużytego palnika gazowego. W tytule Picasso pije wyraźnie do tzw. Wenus paleolitycznych, np. słynnej Wenus z Willendorfu. Analogie kształtów wykorzystywał w ceramice, chociażby przekształcając wazon w sowę.

Katalog, który składa się niemal wyłącznie z rozbudowanego i drobiazgowego kalendarium (a kto nie lubi kalendariów!), dopełnił mojego picassowskiej ekstazy.