Uff, okazuje się, że przez ostatnie pandemiczne miesiące mieliśmy jednak na co czekać. Galerie Stereo i Wschód ucierpiały szczególnie – musiały opóźnić otwarcie swej nowej, częściowo wspólnej siedziby w centrum Warszawy (wejście prawie jak do fanTOMu, tylko po schodach w górę). W Stereo od soboty można oglądać nową wystawę Gizeli Mickiewicz, zatytułowaną „Oświetlenie wewnętrzne”.


Dla prac Mickiewicz trudno byłoby wskazać prekursorki lub prekursorów w polskiej sztuce. W jej twórczości można raczej znaleźć podobieństwa z niektórymi pracami Isy Genzken, Phyllidy Barlow czy nawet Rachel Whiteread. W pracach na wystawie w Stereo odnalazłem jednak nawet pewne ślady Sary Lucas.
Najnowsze rzeźby Mickiewicz dotyczą podstawowych zagadnień rzeźbiarskich: relacji między dwu- i trójwymiarem, związku postumentu i stojącego na nim obiektu, wreszcie – problemu czasu. To kwestia czasu wydaje mi się na „Oświetleniu wewnętrznym” kluczowa.

Mickiewicz świetnie wypadła na ostatnim konkursie Spojrzenia w Zachęcie, gdzie w Sali Matejkowskiej zaprezentowała zestaw parawanowych rzeźb z betonu i szkła pod wspólnym tytułem „Samotność widoków”.Działały swą fizyczną obecnością, kadrowały przestrzeń.
Od najwcześniejszych prac Mickiewicz interesowała się kulturą materialną, relacjami człowieka i przedmiotów. Dosyć szybko jednak zaczęła unikać w swych rzeźbach jakichkolwiek podobieństw do znajomych obiektów czy przedmiotów codziennego użytku. Jej rzeźby wynikają raczej z zainteresowania samymi twożywami. Mickiewicz stała się artystką-materiałoznawczynią. Pozwalała też sobie na pewną dozę przypadku – tworzyła rzeźby, które w pewien sposób „żyły”, do ich produkcji używała specjalnego materiału, który się rozszerzał i po pewnym czasie rozsadzał rzeźbę od środka. Choć jej rzeźby wydawały się pochodzić z placu budowy, Mickiewicz starała się raczej poruszać w przestrzeni abstrakcji, eksperymentu. Formy jej rzeźb wynikają z właściwości użytych materiałów.

W najnowszych rzeźbach po raz pierwszy w jej twórczości pojawiają się elementy figuratywne – jak tors z założonymi rękami („Ciężar obaw”) czy nogi („Upadanie na stojąco”). Znów kluczowe znaczenie mają w nich właściwości materiału – betonu. Tors jest dosłownie zastygły w pozie, z warstwą betonu od spodu przedramion. Beton podkreśla trwanie, bezruch, upływający czas.
Tytułowe „upadanie” powodują betonowe buty. Połączone ze sobą sprawiają, że jedna noga pozostaje pionowa, a druga leży plackiem na podłodze. Nie wiadomo właściwie, czy należały do jednego ciała, czy do dwóch różnych. To dekonstrukcja upadku, potknięcia, a zarazem rzeźba niezwykle bliska wcześniejszym samorozsadzającym się instalacjom Mickiewicz. Rzeźbiarka pokazuje znowu bowiem, jak różne materiały zachowują się w miarę upływu czasu, jak jedne krępują drugie. Pojawia się nawet sugestia zrastania się betonu i ciała. Nieelastyczność betonu powoduje cielesną petryfikację lub rozpad.

Inne rzeźby wydają się wręcz biologicznie rozwijać. Mickiewicz gra też z koncepcją postumentu. W „Kierunku niezdecydowania” oraz „Ruchomych przyzwyczajeniach” element, który można by za postument uznać, staje się integralną częścią rzeźby. Kształt podstawy decyduje zaś o tym, jak zachowa się umieszczony na niej materiał („Przyszłość malejących różnic”).
Mickiewicz ciekawie powraca więc na wcześniej wydeptane przez siebie ścieżki. Wciąż niezwykle uważnie przygląda się materiałom, ich zachowaniu i wzajemnym relacjom. Nowe w jej rzeźbach elementy figuratywne wprowadzają zaś emocje i uczucia, a nawet rodzaj wisielczego humoru.

Nowa przestrzeń zawsze pozwala galerii złapać drugi oddech. Jako pierwsza wystawa w Stereo pod nowym adresem „Oświetlenie wewnętrzne” sprawdziło się fenomenalnie. Po wyjściu przypomniało mi się, jak kilka lat temu Zbigniew Libera ogłosił polskie „mistrzostwo świata w rzeźbie kobiet”. Gizelę Mickiewicz można dziś śmiało zaliczyć do grona najlepszych polskich rzeźbiarek. A jej wystawa w Stereo to z pewnością najciekawsza z dotychczasowych prezentacji jej twórczości.