Z biletem do Warszawy w dłoni, jak wielu podróżnych na lotnisku YVR rzucam jeszcze okiem na „Ducha Haida Gwaii” Billa Reida. Pisałem już wcześniej o rzeźbach Reida – „Orce” (przy okazji wizyty w Audain Art Museum w Whistler) oraz „Kruku i Pierwszych Ludziach” z Muzeum Antropologii.
Podobnie jak słynny „Kruk”, „Duch Haida Gwaii” powstał dla budynku zaprojektowanego przez Arthura Ericksona, projektanta Muzeum Antropologii. Erickson pracując nad nowym budynkiem Ambasady Kanady w Waszyngtonie, postanowił przełamać klasyczny, stonowany charakter dziedzińca ambasady rzeźbą zamówioną u Reida. Erickson chciał, by był to słup totemowy. Reid pociągnął pomysł w innym kierunku – ogromnego canoe wypełnionego mitycznymi postaciami. Rzeźba stojąca w Waszyngtonie jest czarna. Drugi odlew, wykonany specjalnie dla lotniska w Vancouverze, nosi zielonkawy odcień i dlatego nazywa się go czasem „Jadelitowym canoe”.
Haida Gwaii to archipelag położony u północno-zachodniego wybrzeża Kolumbii Brytyjskiej, ojczyzna narodu Haida. Do niedawna nazywano go Wyspami Królowej Charlotte (pierwszy brytyjski statek, który tu dopłynął, nosił jej imię), ale pod naciskiem Pierwszych Narodów przywrócono im przedkolonialną nazwę (to ciekawy precedens dla postulatu Lawrence’a Paula Yuxweluptuna, by zmienić nazwę samej prowincji, Kolumbii Brytyjskiej, o którym pisałem przy okazji jego wystawy).
Canoe według Reida stanowiło archetypiczną formę sztuki Haida, to z tradycyjnych indiańskich łodzi mają pochodzić typowe elementy ornamentów Haida, owale czy formy u-kształtne.
Inaczej niż „Kruk”, „Duch Haida Gwaii” nie opiera się na żadnej historii czy opowieści mitycznej. W canoe zmieściło się trzynaście stylizowanych postaci: m.in. czterech członków rodziny Niedźwiedzi, Kruk, Orzeł, Bóbr, Żaba, Kobieta Mysz, Wilk, Wódz czy postać będąca stylizowanym autoportretem artysty. To w większości bohaterowie z mitologii Haida, ale umieszczone w międzynarodowym kontekście waszyngtońskiej ambasady Reid interpretował je też jako skłóconych aktorów dyplomacji. Będzie to więc francuska żaba, rosyjski niedźwiedź, amerykański orzeł – wszystkie w jednej łodzi. No i lotnisko też jest międzynarodowe.
W latach 80. temat canoe był obecny w twórczości Reida silniej niż wcześniej. O wyrzeźbienie trzech canoe poprosili go organizatorzy międzynarodowej wystawy Expo 86 w Vancouverze. Powstała piętnastometrowa łódź z czerwonego cedru Loo Taas (Połykacz Fal). Podczas Expo imponujące canoe zacumowało obok królewskiego jachtu. Po wystawie łódź trafiła do muzeum w Skidegate na Haida Gwaii.
Niedługo później Claude Lévi-Strauss, admirator sztuki Pierwszych Narodów Północnozachodniego Wybrzeża (porównywał ją do starożytnego Rzymu i Grecji), a także sztuki Billa Reida, zaprosił artystę do udziału w wystawie sztuki Indian Ameryki Północnej w Paryżu, zorganizowanej z okazji osiemdziesiątych urodzin antropologa. Reid zgodził się, ale pod warunkiem włączenia do wystawy łodzi Loo Taas – by pokazać canoe jako część wciąż żywej kultury Haida. Przez sześć dni łódź płynęła w górę Sekwany, z Rouen do Paryża. Podróż Loo Taas wiązała się z licznymi kontrowersjami – Reid i wioślarze odmówili używania kanadyjskich paszportów (na tę okazję przygotowali własne paszportu narodu Haida), a flagi kanadyjskie zastąpili flagami Haida.
„Duch Haida Gwaii” również mogłaby ilustrować napięcie między tożsamością Pierwszych Narodów (Haida) a tożsamością kanadyjską. Także sztuka Billa Reida uczestniczyła przecież w procesie zawłaszczenia kultur poszczególnych narodów indiańskich w państwotwórczym dyskursie. Jego rzeźby, w tym „Duch Haida Gwaii”, pojawiły się nawet na banknocie dwudziestodolarowym. W 1987 roku Reid przerwał na jakiś czas pracę nad „Duchem…” na znak protestu przeciwko zgodzie rządu Kolumbii Brytyjskiej na wyrąb lasów na południowej części Haida Gwaii. Sztuka była więc dla niego procesem nieustannych negocjacji.