Qi Baishi

3 owad
Szarańcza, detal, wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto

Muszę przyznać, że przed wyjazdem do Chin nie słyszałem o Qi Baishi (齐白石), a jeśli słyszałem, to zapomniałem. A był on bez wątpienia najważniejszym chińskim artystą XX wieku. Pozostaje ulubionym tradycyjnym malarzem Chińczyków. Uwielbiają go też w Japonii. I pojawia się też w wielu ważnych międzynarodowych kolekcjach. Moja niewiedza wynikała z jednego – po prostu olewałem tradycyjne chińskie malarstwo i tyle.

Qi jest też najbardziej poszukiwanym przez kolekcjonerów chińskim artystą. Głośno było o nim trzy lata temu, gdy jego prace przebiły granicę 100 milionów dolarów (chodziło o cykl „Dwunastu pejzaży” z 1925 roku, sprzedanych na aukcji w Pekinie za równowartość około 140 milionów dolarów). A Qi Baishi to przecież tradycyjny malarz chiński, mowa więc o pracach tuszem na papierze.

Po raz pierwszy zainteresowałem się Qi Baishi, gdy zetknąłem się z cyklem jego niewielkich rysunków z 1931 roku, znajdujących się w Muzeum Powerlong w Szanghaju (notabene muzeum chwali się, że kupiono je na aukcji za kwotę około 30 milionów dolarów). Potem dopiero odkryłem, że Qi Baishi jest dla Chińczyków tak ważny jak dla Polaków Matejko, chociaż częściej porównuje się go do Picassa – jakiekolwiek porównania do Europejczyków służą wyłącznie podkreśleniu jego popularności, a nie podobieństwa stylu.

pow4

pow3

pow2

pow1
Cykl pejzaży, 1931, Powerlong Museum, Szanghaj

qibaishi

Jego imię, Baishi (白石), oznacza „biały kamień”. Z długą, rzadką, siwą brodą i w okrągłych drucianych okularkach mógłby uchodzić za uczonego sprzed kilku dynastii. Zdęcie, które przefotografowałem z katalogu poświęconej mu wystawy, pochodzi jednak z 1956 roku, gdy w wieku 92 lat był delegatem na Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych, czyli parlament Chińskiej Republiki Ludowej. A pochodził z nizin społecznych. Urodził się w 1864 roku w rodzinie chłopów w prowincji Hunan. W ciągu życia przebył drogę od wiejskiego cieśli w latach upadku dynastii Qing, po celebrowanego przez komunistyczne władze artystę, nestora malarstwa guohua (国画).

To właśnie w stolicy Hunanu, Changshy, minionego lata miałem okazję oglądać jedną z najlepszych jego wystaw. Wystawy Qi organizuje też regularnie Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Pekinie, instytucja posiadająca chyba największy zbiór jego prac. Na początku zeszłego roku widziałem wystawę „Qi Baishi. Mistrz nowoczesnego malarstwa chińskiego” w Muzeum Sztuki w Kioto, złożonej w dużej części właśnie z wypożyczeni z pekińskiej Akademii Sztuk Pięknych.

ch4
Wystawa Qi Baishi, Changsha Muzeum
ch6
Wystawa Qi Baishi, Changsha Muzeum

Chociaż w młodości został cieślą, od wczesnych lat malował na boku. Założył rodzinę, miał piątkę dzieci. Ale już jako dwudziestoparolatek znalazł swoich artystycznych mentorów, Xiao Xianhaia, portrecistę z jego rodzinnego Xiangtan, oraz Chan Shofana, nauczyciela literatury, który nauczył Qi pisania poezji. Bogaty patron, Hu Qinyuan umożliwił Qi studiowanie poezji i malarstwa. Porzucił więc ciesielkę i skupił na malowaniu. W wieku 25 lat został uczniem u Wang Xiangyi, jednego z najbardziej wpływowych uczonych schyłkowych lat dynastii Qing.

W 1902 roku przeprowadził się do Xi’an, wiele podróżował po Chinach, miał okazję podziwiać malarstwo dawnych mistrzów, chińskie krajobrazy i przyrodę. Wtedy też rozwinął styl nazywany xieyi (写意). Xieyi, dosłownie: zapisywanie myśli, ma spontaniczne oddawać ducha tematu, a nie oddawać go realistycznie w detalach. To styl szybki, ale wymaga sporego doświadczenia. Jego przeciwieństwem jest skupiony na detalach gongbi (工笔)

ch01
Bawół, wystawa w Changsha Muzeum

Przełomowe w karierze Qi okazało się spotkanie z pekińskim malarzem Chen Shizengiem, który docenił malarstwo Qi. Sam przeniósł się do Pekinu w 1917 roku i zaczął pracować z Chenem. Obaj reprezentowali radykalnie luźne podejście do konwencji malarstwa kwiatów i pejzaży, trudne do zaakceptowania dla konserwatywnych kręgów artystycznych w ówczesnym Pekinie (ale pekińczycy traktowali Qi z góry także ze względu na jego wiejskie pochodzenie).

W Pekinie Qi poznał Hu Baozhu, swoją drugą żonę, z którą miał siódemkę dzieci. Hu sama była utalentowaną malarką, chociaż – jak wiele kobiet w podobnej sytuacji – pozostała w cieniu męża, prowadziła jego interesy i znana była z tego, że potrafiła malować bardzo wierne kopie jego prac.

ch2
wystawa w Changsha Muzeum
ch3
wystawa w Changsha Muzeum
ch5
1916, wystawa w Changsha Muzeum
ch7
wystawa w Changsha Muzeum
ch8
Lotus i ważka, 1919, wystawa w Changsha Muzeum
ch9
Kraby, 1920, wystawa w Changsha Muzeum
ch10
Różowe kwiaty, 1920, wystawa w Changsha Muzeum

Qi rozwijał indywidualny styl, zakorzeniony w studiach dawnych mistrzów, ale bardzo daleki od konwencji. W latach 20. zaczął zdobywać międzynarodową sławę.

Kilka lat temu wystawy w Stanach Zjednoczonych przypomniały o jego spotkaniu z Isamu Noguchim w czasie kilkumiesięcznego pobytu Japończyka w Pekinie na przełomie 1930 i 1931 roku. Artyści dogadali się, mimo że nie mieli języka, w jakim mogliby się wspólnie porozumiewać, Qi nie mówił ani po japońsku, ani angielsku, Noguchi nie mówił po chińsku.

Pod wpływem Qi Noguchi sięgnął po papier, tusz i pędzel i tak powstał cykl „Rysunków pekińskich”, które czasami uznaje się za laboratorium, w którym Japończyk odkrył dla siebie język abstrakcji.

ch11
Winne grono, 1925, wystawa w Changsha Muzeum
ch12
Samotna przeprawa, lata 20 XX wieku, wystawa w Changsha Muzeum
ch12detal
Samotna przeprawa, lata 20 XX wieku, detal, wystawa w Changsha Muzeum
ch13
Pływające ryby, 1929, wystawa w Changsha Muzeum
ch14
Shanshui, 1931, wystawa w Changsha Muzeum

ch15

ch16
Kurczątka, lata 30. XX wieku, wystawa w Changsha Muzeum

Ciekawe, że kariera Qi Baishi przypadła na lata, w których tradycyjne malarstwo chińskie, guohua, spotkało się z konkurencją ze strony sztuki zachodniej, a pod koniec jego życia – z naciskiem ideologicznym ze strony nowych władz.

W drugiej połowie XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku w Chinach dominowało poczucie narodowego upokorzenia – przez kolonizatorów europejskich i coraz bardziej wrogo nastawionych Japończyków. W chińskim tradycjonalizmie zaczęto widzieć jedną z przyczyn zacofania kraju, coraz częściej pojawiały się głosy domagające się modernizacji. W tym czasie też po raz pierwszy podważono prestiż uczonych malarzy. Chińscy artyści zaczęli studiować za granicą, początkowo w Japonii, potem również w Europie i Ameryce, a po powrocie zakładali akademie sztuki, fenomen w Chinach zupełnie nowy. W tych szkołach uczono rysowania z gipsowych odlewów europejskich rzeźb, rysunku w plenerze, tworzenia szkiców z nagich modeli. W latach 30. pojawili się nawet chińscy epigoni fowizmu, symbolizmu czy surrealizmu.

W 1937 roku, wraz z inwazją Japonii na Chiny, wielu tradycyjnych malarzy, jak Fu Baoshi czy Huang Binhong, przeniosło się do Chongqing, gdzie schronił się rząd nacjonalistyczny. Qi  Baishi pozostał zaś w Pekinie i rozwinął styl, naiwny i przepełniony humorem.

kioto (2)
Wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto
kioto (6)
Wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto
kioto (1)
Ryba, wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto
kioto (5)
Krajobraz w stylu dynastii Song, 1922, detal, wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto
kioto (7)
Krewetki, wystawa w Muzeum Narodowym w Kiotofpr

Po wojnie, w powołanej w 1949 roku Chińskiej Republice Ludowej, sędziwy Qi stał się celebrowanym artystą nowego reżimu. Został honorowym przewodniczącym oficjalnego stowarzyszenia artystów, a nawet delegatem na Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych.

W ChRL stosunek do tradycyjnego malarstwa wielokrotnie się zmieniał. Reformatorzy próbowali narzucać malarstwu bardziej realistyczne podejście i nowe, bardziej propagandowe tematy. Pojawiało się tu wiele sprzeczności. Sztuka tradycyjna była „narodowa w formie”, ale w przeszłości należała przywileju elit społecznych. W swym długim trwaniu pozostawała dosyć odporna na nową propagandę, mimo systemu nacisków, nagród i kar, którym próbowano skłaniać artystów do objęcia nowej drogi. Tych najstarszych i najbardziej prominentnych, jak Qi Baishi, jednak oszczędzano; pozostawali relatywnie niedotknięci przez nowy klimat polityczny.

pekin9
Cienie łodzi, Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Pekinie
pekin8
Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Pekinie
pekin7
Szkic pejzażu, 1905, Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Pekinie
pekin5
Pejzaż w czterech porach roku – ptaki o zmierzchu, 1932, fragment, Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Pekinie

pekin3

pekin2
Pejzaż w czterech porach roku, 1932, fragment, Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Pekinie
pekin1
Pejzaż w czterech porach roku, 1932, fragment, Muzeum Akademii Sztuk Pięknych w Pekinie

Dlatego było pewnym paradoksem, że został przewodniczącym związku artystów. On sam nigdy nie starał się w swoim stylu obrazować „walki rewolucyjnej” czy życia robotników, wieśniaków i żołnierzy. Był raczej żywym łącznikiem między wielką chińską tradycją i nowymi władzami komunistycznymi. Co niestety nie uchroniło jego grobu przed bezczeszczeniem przez czerwonogwardzistów podczas rewolucji kulturalnej. W tym czasie nawet tradycyjne malarstwo przedstawiające kwiaty uznawano za kontrrewolucyjne.

5 swierszczoid
Modliszka, 1949, detal, wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto
4 owad2
Cykada, detal, wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto
2 szarancza
Szarańcza, detal, wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto
1 wiewiorki
Wiewórki, detal, wystawa w Muzeum Narodowym w Kioto

Te wszystkie zawirowania nie miały większego wpływu na sztukę Qi Baishi. Mimo kryzysów Qi tchnął nowy świeży oddech do prastarej chińskiej tradycji. W jej centrum pozostało współodczuwanie z naturą, najtrwalszy motyw chińskiej sztuki.

Dziś Qi przede wszystkim uchodzi za mistrza w malowaniu owadów, skorupiaków i kwiatów. Ciekawie łączy detalicznie, precyzyjnie studia cykad czy szarańczy (oddane w gongbi) z bardziej prosto ujmowanym tłem (xieyi). Zazwyczaj jednak zachwyca prostotą i zdecydowanym ruchem pędzla.

ch17
krewetki, 1948, wystawa w Changsha Muzeum
ch18
krewetki, 1950, wystawa w Changsha Muzeum
ch19
Kraby, 1949, wystawa w Changsha Muzeum
ch19detal
Kraby, 1949, detal, wystawa w Changsha Muzeum

Często przezywany był nawet malarzem krewetek. Sam ironizował na ten temat: „Mam już 78 lat, a ludzie niesprawiedliwie mówią, że potrafię wyłącznie malować krewetki”. Ale przywoływał też wspomnienia z dzieciństwa w Hunanie, gdy obserwował ruch krewetek w przydomowym stawiku. Na jednej z prac napisał zaś: „Czterokrotnie zmieniałem swe podejście do malowania krewetek, to jest moje piąte”.

pow6
Praca z cyklu pejzaży, 1931, Powerlong Museum, Szanghaj

 

#postyktorychnienapisalem By zachować społeczny dystans, siedzę w domu i wracam do wystaw, o których chciałem napisać, ale nie dałem rady. Jeśli możecie, też zostańcie w domu, nie oglądajcie seriali, czytajcie książki. #zostanwdomu

Czerwone pejzaże

kobietyzkarabinami.jpg
Liu Danzhai, 1973, fragment

O co właściwie chodzi z tradycyjną sztuką chińską? Wciąż popularne i mające się świetnie malarstwo tuszem na papierze czy kaligrafia zapełniają sale chińskich galerii. Przeciętna wystawa rocznicowa czy związkowa nie może się bez nich odbyć. I to właśnie tradycjonaliści zdecydowanie podwyższają przeciętną, jeśli chodzi o jakość artystycznej produkcji w Chinach. To sztuka współczesna, bo przecież powstaje w naszych czasach, ale tak bardzo zakorzeniona w tradycji i rządząca się swoimi własnymi zasadami, że stanowi osobną kategorię. Zarazem nie jest to sztuka ludowa, wymaga wielu lat studiów i talentu.

Artyści współcześni często się do tej tradycji odnoszą, jakby należała do przeszłości. Tymczasem tradycja guohua (国画), chińskiego malarstwa narodowego, przetrwała i konfrontację ze sztuką zachodnią, i krytykę ze strony komunistów.

Już upadek dynastii Qing w 1911 roku zaowocował radykalnymi innowacjami w chińskim malarstwie. Na dobrą sprawę dopiero wtedy chińscy artyści zaczęli tworzyć w zachodnich technikach i stylach, wyjeżdżając do szkół w Japonii i Europie. Polityczna zawierucha XX wieku bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w historii Chin odcisnęła swe piętno na sztuce. Po dojściu do władzy komunistów pojawiły się tak nowe zagrożenia dla tradycyjnego chińskiego malarstwa.

Nie spotkałem lepszego miejsca w Chinach na prześledzenie losów tradycyjnej sztuki chińskiej w XX wieku niż stała wystawa Muzeum Powerlong w Szanghaju. (Jak wiele chińskich muzeów, instytucja ta operuje osobnymi nazwami w języku chińskim i angielskim: Baolong Meishuguan oraz Powerlong Museum, co często prowadzi do nieporozumień. Powerlong nie jest bowiem tłumaczeniem chińskiego Baolong. Na potrzeby tego wpisu pozostaję przy nazwie angielskiej.) To nie tylko świetna kolekcja, ale też znakomicie opisana. Obszerne podpisy są zaś dwujęzyczne, co nawet w Szanghaju czy Pekinie jest wciąż rzadkością.

IMG_7079.jpg

rotunda.jpg

sala.jpg

Otwarte na początku 2018 roku, Powerlong jest dziś największym pod względem powierzchni prywatnym muzeum sztuki w Szanghaju. To efekt współpracy konglomeratu Powerlong Group oraz prywatnego kolekcjonera i założyciela firmy holdingowej Xu Jiankanga. Wprawdzie sama architektura sprawia wrażenie, jakby powstała jakieś dwie dekady temu, a zbudowana tu rotunda ze spiralną platformą to nieudana próba skopiowania nowojorskiego Guggenheima, ale w ciągu ostatniego roku odbyło się tu kilka ciekawych wystaw. Obecnie można tu zobaczyć świetną wystawę koreańskiej abstrakcji (dansaekhwa), pokaz wybranych arcydzieł sztuki europejskiej ze zbiorów Fuji Art Museum z Tokio oraz wystawę chińskiej sztuki współczesnej zorganizowaną z okazji 40. rocznicy wprowadzenia reform przez Deng Xiaopinga.

Ale mimo tak ciekawej oferty wciąż największe wrażenie robi na mnie stała wystawa, czyli tzw. kolekcja Shucanglou, którą stworzył Hoi Kin Hong, założyciel Powerlong Group. Oglądałem ją już kilka razy i zawsze odkrywam tu coś nowego.

Nie ma tu właściwie żadnego artysty, którego kojarzylibyśmy ze współczesną sztuką chińską. Stała kolekcja poświęcona jest w całości tradycyjnemu chińskiemu malarstwu i kaligrafii, ale powstałych w XX wieku. Jest więc pokazana nieco w oderwaniu od innych nurtów sztuki XX wieku: malarstwa olejnego, socrealizmu, wreszcie – sztuki współczesnej, powstającej od lat 80. już niemal równolegle z trendami sztuki globalnej. Guohua jest tu pokazane jako całkowicie osobna kategoria sztuki, chociaż podatna na wpływy i sztuki zachodniej, i bieżącej polityki.

Jeśli ktoś nie wgłębiał się wcześniej w historię sztuki chińskiej, może się nawet nie zorientować, że cały czas poruszamy się tu w XX wieku. Niewprawne oko dostrzeże w tej kolekcji po prostu tradycyjną sztukę chińską – malarstwo tuszem i kaligrafię. Trzeba jednak przyjrzeć się temu malarstwu bliżej i wczytać się w podpisy. Okaże się wtedy, że dzieła z kolekcji składają się na fascynującą opowieść o losach i długim trwaniu tradycji.

kangsheng

kangsheng1
Kang Shen, Stajemy się lepsi

Oczywiście podstawową barierą będzie nieznajomość chińskiego. Oto niepozorna praca kaligraficzna, która powstała z połączenia dwóch osobnych kart, opartych na grze słów, którą dostrzeżą tylko osoby sprawnie posługujące się chińskim. Obie napisał polityk i uznany kaligraf Kang Shen (połączenie specjalizacji nie jest szczególnie wyjątkowe, bardzo wprawnym kaligrafem był przecież sam Mao). Pierwsza z kart pochodzi z 1959 roku i streszcza wnioski z posiedzenia Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin z 28 listopada 1958 roku: 敌人一天天烂下去我们一天天好起来 (di ren yi tian tian lan xia qu, wo men yi tian tian hao qi lai), czyli: Wrogowie z dnia na dzień gniją, my każdego dnia stajemy się lepsi. Druga karta pochodzi z 16 października 1964 roku: 赫鲁晓夫下台中国核弹上下 (Heluxiaofu xia tai, zhong guo he dan shang xia). To też komentarz do bieżących wydarzeń: Chruszczow rezygnuje, Chiny wypuszczają bombę atomową. Kang znany był z tego, że potrafił pisać i lewą, i prawą ręką. Tu podkreśla, że informację o Chruszczowie i bombie zapisał lewą. Dodatku w stylu, który łączy w sobie tzw. pismo kancelaryjne z pismem trawiastym.

kuplet z podrozy na zachod.jpg
Lai Shaoqi, Kuplet, 1978

Albo kuplet Lai Shaoqi z cytatem z poezji marszałka Chena Yi. Lai wykonał go specjalnie dla pary Zhang Ao i Zhao Zhen, którzy w heroicznych czasach Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej służyli u Chena. Chen był nie tylko wojskowym, ale też burmistrzem Sznaghaju i ministrem spraw zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej (1958-1972). Był drugim, obok Mao, wojskowym i poetą, w dowództwie komunistycznych wojsk.

Właśnie takie perełki łatwo tu przeoczyć.

sanyu.jpg
San Yu, Akt kobiecy, lata 20. XX wieku
lotuspond.jpg
Wu Guanzhong, Staw lotosu, 1997

Wystawa kolekcji, która rozpoczyna się w rotundzie od pokazu mniejszych prac na papierze, dalej podzielona jest już na szkoły: szanghajską, Pekin-Tianjin, Jinling, Lingan. Osobne miejsce zajmuje zaś kaligrafia. Wśród prac wiele arcydzieł znanych współczesnych chińskich artystów. To co łączy wszystkie te prace to fakt, że powstały w tradycyjnych chińskich technikach. Zamiast zgłębiać specyfiki danych szkół (co jest niestety nadal ponad moje możliwości), można na ten zbiór spojrzeć z perspektywy z jednej strony wpływu sztuki zachodniej, z drugiej strony – polityki.

Wystawa przede wszystkim pokazuje, jak silna jest ta tradycja, jak potrafiła się rozwijać mimo wielu przeciwności. Można więc tu prześledzić, jak tradycyjne malarstwo mieszało się z wpływami sztuki zachodniej. Świetnym przykładem takiego połączenia jest „Akt kobiecy” San Yu oraz kilka późnych Wu Guanzhonga z lat 90. Jego ogromny „Staw lotosu” (1997) podejmuje jeden z ulubionych tematów sztuki chińskiej, ale z daleka może przypominać obrazy Pollocka. Ale nowością w chińskim malarstwie XX wieku, zaczerpniętą ze sztuki zachodniej, była nawet perspektywa zbieżna.

Większość prac na wystawie bliższa jest jednak tradycji. Prawdziwą perłą kolekcji jest panel dwunastu rysunków Qi Baishi z 1931 roku, kupiony na aukcji w 2016 roku za kwotę niemal 200 milionów juanów (około 30 milionów dolarów).

qibaishi
Qi Baishi, 1931
qibaishi2
Qi Baishi, 1931

Najciekawsze okazują się jednak prace, w których odzwierciedla się złożony stosunek komunistycznych decydentów do guohua. Chińscy komuniści nie wiedzieli, co zrobić ze sztuką tradycyjną. Sztuka rewolucyjna nie mogła być przecież „sztuką dla sztuki”, a tradycyjne malarstwo to przede wszystkim pejzaże i rysunki kwiatów, roślinności i ptaków. Tradycyjne malarstwo wyjątkowo nie nadawało się do przekazywania treści politycznych, a najpopularniejsze style nie zawierały elementów klasycznego realizmu. Do tego sztuka w Chińskiej Republice Ludowej miała służyć masom, a guohua odbierano jako sztukę elitarną, tworzoną przez i dla wąskich, uprzywilejowanych grup społecznych. Ale co ze sztuką narodową w formie?

Po 1949 roku władze skupiały się na sztuce ludowej i realistycznym malarstwie olejnym, ale musiały mieć jakąś politykę wobec pokaźnej grupy tradycyjnych malarzy. Już w Yanan Mao powiedział, że tradycja ma służyć teraźniejszości, oraz że stare musi zostać zastąpione nowym. Nikt nie wiedział jednak, jak te zasady zastosować w praktyce tradycyjnego malarstwa. Najbardziej radykalni reformatorzy twierdzili, że w nowej erze nie ma miejsca na pejzaże i kolorowe ptaszki. Konserwatyści oskarżali zaś reformatorów o ignorowanie i zaprzepaszczenie wielowiekowej tradycji.

Upolitycznienie tradycyjnego malarstwa przybierało więc zazwyczaj formę odgórnie narzucanych tematów, ale gdy w 1953 roku w Pekinie otwarto Pierwszą Narodową Wystawę Tradycyjnego Malarstwa Chińskiego, wyniki uznano za niesatysfakcjonujące. Władze tolerowały też najbardziej uznanych, starych malarzy, jak Qi Baishi, i nie zmuszały ich do zmian twórczości. Tradycja przetrwała nawet najtrudniejsze okresy.

Wielu tradycyjnych malarzy spotkało bowiem wiele upokorzeń, a nawet prześladowań, zwłaszcza w czasie rewolucji kulturowej. Używano wtedy terminu „czarnego malarstwa”, którym określano reakcjonistów, często dosyć arbitralnie wybieranych. Jiang Qing zorganizowała nawet wystawę „czarnego malarstwa” (to niemal odpowiednik sztuki zdegenerowanej). Li Keran krytykowany był za nadużywanie czarnej farby jako znaku pesymizmu.

likeran
Li Keran, Dom przewodniczącego Mao w świętym miejscu rewolucji, lata 70.

likeran3

likeran1

likeran2

W Powerlong znalazło się wiele ciekawych prób połączenia tradycji i propagandy. Chociażby upolitycznienia tradycyjnego malarstwa pejzażowego, shanshui (山水). Najlepsze wyniki na tym polu osiągał wspominany już Li Keran, jeden z mistrzów tzw. czerwonego pejzażu (红山水, hongshanshui). Jego obraz przedstawiający górę Shao, jeden z najlepszych obrazów w muzeum, przedstawia scenę, na której hunwejbini, robotnicy i chłopi z całego kraju, przyjeżdżają do byłego domu Mao Zedonga, by oddać cześć „czerwonemu słońcu naszych serc”. Obraz jest tak skomponowany, że uwaga niemal automatycznie skupia się na samym budynku otoczonym przez góry. W pejzażu dostrzeżemy zaś elementy modernizacji – słupy elektryczne.

songwenzhi.jpg
Song Wenzhi, Pierwsza Brama Długiego Marszu, 1966

Song Wenzhi w „Pierwszej Bramie Długiego Marszu”, namalowanej w 1966 roku, uwiecznił górę Yunshi w prowincji Jaingxi, skąd Mao rozpoczął się Długi Marsz swojej armii (dlatego nazywana jest Pierwszą Bramą). W to święte miejsce rewolucji w latach 60. trafił też Song, w ramach zorganizowanej przez Fu Baoshi kampanii ilustrowania Długiego Marszu.

zhuqizhan
Zhu Qizhan, Budowa irygacji zimą, 1960

zhuqizhan1

zhuqizhan2

Obok miejsc ważnych dla rewolucji, pejzaż mógł też przedstawiać pracę. Zhu Qizhan (1892-1996) w 1960 roku, czyli pod koniec Wielkiego Kroku Naprzód, narysował „Budowę irygacji zimą”, 1960. Realistyczny rysunek przedstawia dosyć typowy „czerwony temat” – komunę zaangażowaną w irygację rzeki Wusong. Oczywiście w odpowiedzi na zawołanie przewodniczącego Mao, by „podbić góry i rzeki” (zhanshanhe).

hetianjian.jpg
He Tianjian, Nowy dzień, 1959
wangxuetao.jpg
Wang Xuetao, Kiełki bambusa, 1963

Ale niektórych prac nie łączylibyśmy w żaden sposób z polityką, a jednak powstawały w odpowiedzi na polityczne zapotrzebowanie. Na przykład „Nowy dzień” He Tianjiana, dosyć typowy pejzaż z górami i zachodzącym słońcem. Jednak dominacja czerwieni i układ kompozycyjny słońca wyłaniającego się spomiędzy chmur symbolizuje narodziny nowych Chin, co podkreśla też tytuł. Obraz powstał zresztą w 1959 roku w dziesiątą rocznicę istnienia Chińskiej Republiki Ludowej.

Podobnie jest z niepozornymi „Kiełkami Bambusa”. Wang Xuetao namalował je 10 listopada 1963 roku, w dniu otwarcia igrzysk krajów niezależńych GANEFO w Dżakarcie. Kiełki bambusa mają tu symbolizować nieustanne dążenie Chin do stawiania oporu płynącej z Zachodu opresji.

luyanshao
Lu Yanshao, 1977

luyanshao1

Chociaż wystawa w Powerlong skupia się na twórczości klasyków XX wieku, tradycyjne malarstwo (jak też wielkoformatowe malarstwo olejne, bliskie socrealizmowi) wciąż powstaje, często w odpowiedzi na bieżącą politykę współczesnych Chin. Kilkukrotnie widziałem już obrazy przedstawiających Xi Jinpinga w podobny sposób, jak kilkadziesiąt lat temu przedstawiano Mao.

Trwanie tradycji oraz wpływy polityki widać zwłaszcza na regularnych pokazach związkowych czy rocznicowych wystawach nie w czołowych muzeach sztuki współczesnej w Szanghaju czy Pekinie, lecz mniejszych miejskich galeriach w całych Chinach. A rocznic nie brakuje – w zeszłym roku okrągłą rocznicę obchodziła armia, potem przyszła rocznica reform Denga, a wielkimi krokami zbliża się siedemdziesiąta rocznica istnienia Chińskiej Republiki Ludowej. Malarze już na pewno pracują. I kto wie, może powstają jakieś nowe propagandowe arcydzieła.