Kawai Kanjiro

IMG_9271 (24)

Od ulicy wygląda jak niewielki, drewniany domek, nie odróżniający się niczym od wielu starych, japońskich domów. Tyle że jesteśmy w centrum Kioto, a ten domek to muzeum. Kiedyś mieszkał tu i pracował Kawai Kanjiro, jeden z najsłynniejszych japońskich ceramików. Sam zresztą ten dom zaprojektował, naśladując tradycyjną wiejską architekturę, i zbudował z pomocą brata, architekta. Dom Kawaia miał być wyrazem prostoty i admiracji artysty dla wiejskiego życia.

IMG_9177

IMG_9200

Kluczem do tego niewielkiego muzeum jest esej Yoshiko Uchida, w którym opisuje spotkanie z artystą w tym właśnie domu na początku lat pięćdziesiątych. Kawai miał już ponad sześćdziesiąt lat. Zapytany o swoją sztukę, opowiedział historię o człowieku, który kupił nową wazę. Chcąc ją pokazać przyjacielowi, stwierdził, że jest zbyt nieskazitelna. Zamoczył więc pędzel w lakierze, używanym do naprawiania zniszczonej porcelany, i namalował na swej wazie pęknięcie. Wtedy z satysfakcją pokazał ją przyjacielowi. „To prawdziwie japońska historia”, powiedział Kawai. „Jeśli potrafisz ją zrozumieć, potrafisz też pojąć, jak Japończycy odkrywali piękno w tym, co mogło się wydawać niedoskonałe, ale co jest perfekcyjne według standardów natury”.

Esej po raz pierwszy ukazał się w 1953 roku, a dziś jest dostępny w muzeum w formie niewielkiej książeczki. Od wejścia wyczuwa się tu coś bezpretensjonalnego. Zwiedzających jest niewielu, a gospodarzem tego miejsca okazuje się przechadzający się od niechcenia kot. Muzeum-dom jakich niby wiele, ale przesiąknięty rodzajem mrocznego ducha. Jego prace są tu po prostu elementem wystroju i trzeba się za nimi dobrze rozejrzeć, wtapiają się w otoczenie.

IMG_9194

IMG_9199

Kawai Kanjiro, zanim poświęcił się ceramice, studiował na uniwersytecie technicznym w Tokio, chociaż – jak pisze Yoshiko Uchida – od dziecka interesował się ceramiką. Pracował jako technik, badając różne rodzaje szkliw. W pewnym momencie miał jednak dosyć teorii i postanowił w całości poświęcić się praktyce. W 1917 roku zrezygnował z pracy w instytucie, a kilka lat później debiutował na pierwszej indywidualnej wystawie. I wrócił do Kioto.

IMG_9210 (18)

IMG_9246

IMG_9222

Początkowo inspirował się ceramiką chińską i koreańską, jednak szybko poświęcił się tworzeniu ruchu mingei (sztuki ludowej). W czasie, gdy tradycyjne rzemiosło powoli zanikało, razem z takimi ceramikami jak Shoji Hamada czy Soetsu Yanagi chciał je na nowo ożywić. Zachęcali rolników, by nie zaprzestawali tworzenia tradycyjnej ceramiki, tkanin czy ręcznie czerpanego papieru. W miastach zakładali sklepy, gdzie ci mogli sprzedawać swoje wytwory. W ten sposób narodziła się moda na rodzimą, japońską estetykę.

Także ceramika Kawaia podkreślała bliski związek z życiem codziennym i sztuką. Używał naturalnych szkliw. Jednym z jego ulubionych kolorów była czerwień miedzi, chętnie sięgał po ciemny brąz żelaza, chromy i kobalty.

Z biegiem lat jego sztuka stawała się coraz bardziej  formalnie ambitna, a jednocześnie tajemnicza. W jego domu-muzeum odnajdziemy zagadkowe ceramiczne rzeźby dłoni z wysuniętym palcem wskazującym. Na czubku niektórych balansuje kulka. Inne zamieniają się w postaci. Niedaleko wejścia stoi rzeźba przypominająca lalkę. W pewnym momencie Kawai zaczął współpracować z rzeźbiarzem, który przenosił jego ceramiczne wytwory na drewno.

IMG_9261

IMG_9262 (20)

IMG_9267

IMG_9258

IMG_9226

„Kawai-san nie przejmuje się funkcją prac, które tworzy”, pisze Yoshiko Uchida. „Robi obiekty w jakimkolwiek kształcie lub formie, które wybiera, pewny, że jeśli tworzy piękny obiekt, pewnego dnia, gdzieś znajdzie swe użycie. Nie zobowiązany żadnymi konwencjami, jego duch jest szczęśliwy i wolny. Może wznosić się na jakiekolwiek wyżyny, ponieważ źródło jego inspiracji jest nieskończone.”

IMG_9224

IMG_9244

IMG_9178

Rozmowa z Kawaiem schodzi na bardziej abstrakcyjne tematy. Mistrz nie przypisywał jej żadnego konkretnego znaczenia czy symboliki. „Gdy je tworzę, nie mają konkretnego przeznaczenia. Kiedyś ktoś może je znajdzie”. Twierdził, że to odbiorca wypełnia te obiekty znaczeniami. To może wydawać się banałem, ale Uchida naciska. Pyta go o boga. Kawai nie jest przywiązany do żadnej konkretnej religii, nie chce nazywać wyższego bytu. „To ja jestem Buddą”, mówi, a mi – gdy to czytam – przypominają się wypowiedzi Pawła Althamera, które na pozór brzmią jak bluźnierstwo.

IMG_0065
Wystawa ceramiki Kawaia w Momaku, Kioto
IMG_0044
Kawai Kanjiro, ok. 1950
IMG_0051
Kawai Kanjiro, 1934
IMG_0061
Kawai Kanjiro, 1925
IMG_0057
Kawai Kanjiro, 1965
IMG_0047
Kawai Kanjiro, 1922

Na prace Kawaia natykamy się też w kiotyjskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej, zwanym po prostu Momakiem. Stała kolekcja Momaku podzielona jest na mniejsze rozdziały. Jeden z nich poświęcony jest właśnie jemu, obok części opowiadającej o twórczości Lucie Rie i ceramice europejskiej. Tu Kawai jawi się trochę inaczej. Wystawa pokazuje bardziej użytkowy wymiar jego twórczości, zmieniającej się na przestrzeni lat. Jego naczynią są perfekcyjnie zaprezentowane w minimalistycznych gablotach.

rosanjin6
Wystawa ceramiki Rosanjina w Muzeum Sztuki Współczesnej w Kioto
rosanjin3
Rosanjin, 1933
rosanjin4
Rosanjin, 1938
rosanjin5
Rosanjin, 1952

Tymczasem Muzeum Sztuki Współczesnej (Kahitsukan) w Kioto poświęca całą salę ceramice Rosanjina Kitaoji, zwanego zazwyczaj po prostu Rosanjinem. Uważany za kulinarnego geniusza, Rosanjin, urodzony i pochowany w Kioto, prowadził słynną restaurację w Tokio, gdzie serwował potrawy w swojej kolekcji ceramiki. Gdy wszystkie naczynie stracił w trzęsieniu ziemi w 1923 roku, zaczął podawać dania we własnoręcznie wykonanych naczyniach. Ale był jednym z najbardziej wszechstronnych japońskich twórców, uprawiał kaligrafię, tworzył naczynia z laki, pieczęcie, malarstwo. Uważał, że do ceramiki powinno się dochodzić przez inne dziedziny sztuki.

Urodził się w Kioto, chociaż większość życia spędził w Tokio. On i Kawai należeli do tego samego pokolenia. Rosanjin cieszył się jednak światową sławą, miał nawet wystawę w MoMA w 1954 roku. W Europie spotykał się z Picassem i Chagallem. Znany był z prostych projektów, często wykorzystujących elementy kaligrafii, w której był mistrzem.

Tu zastosowano inny rodzaj ekspozycji. To właściwie całe kompozycje złożone z naczyń, kaligrafii, fragmentów starych desek. Jakby w duchu wielowymiarowej twórczości Rosanjina. Gdy w domu Kawaia czuje się jakiegoś pierwotnego ducha, Rosanjin jest mocno wyedytowany, a przez to także wysublimowany. Jakby nie było tu miejsca na błędy, o których wspominał Kawai.

IMG_9187

Helga i Jan Grove

IMG_5412
Jan Grove, „Explorer”, 1967; Helga Grove, „Vanity”, 1966

To wystawa w prowincjonalnej galerii o parze prowincjonalnych artystów, jej tytuł – „Życie z gliną” – też specjalnie nie zachęca, a ja nie mam ochoty z niej wychodzić.

Pochodzący z Niemiec Helga i Jan Grove od lat 50. tworzyli ceramikę i rzeźby z wypalanej gliny. Ona urodziła się w Szczecinie, gdzie jej rodzina mieszkała w domu zbudowanym w duchu Bauhausu przez jej ojca. Pod koniec wojny uciekli do Lubeki. On pochodził z Hamburga. Spotkali się w warsztacie ceramicznym rodziców Jana, ceramików. Po kilkuletnim pobycie w Stambule, w 1965 roku przyjechali do Kanady. Prowadzili pracownie najpierw w Colwood, a potem w Mitchosin na przedmieściach Victorii, stolicy Kolumbii Brytyjskiej.

Pięćdziesiąt lat temu w Art Gallery of Greater Victoria mieli swą pierwszą kanadyjską wystawę. Dzisiaj ta sama galeria przypomina ich niecodzienną twórczość.

IMG_5437

Chociaż rzadko tworzyli wspólnie, trzeba na wystawie spędzić sporo czasu, by zacząć odróżniać prace Jana od prac Helgi. On chętniej tworzył z elementów wytaczanych na kole garncarskim, ona raczej rzeźbiła bezpośrednio w glinie. Jego prace mają opływowe kształty, jak wazony, nawiązujące do krągłości ciała ludzkiego. Na przykład jego „Zapaśnicy sumo” to po prostu dwa dzbany, które spletły się w uścisku. Ona chętnej rzeźbiła zwierzęta czy figury fantastyczne – na poły ludzkie, na poły zwierzęce.

IMG_5430
Jan Grove, „Sumo Wrestlers”, 1996

W efekcie wystawę zamieszkuje osobliwa menażeria i paleta nietuzinkowych postaci, a jednocześnie form niby-użytkowych, kapryśnych, czasem karykaturalnych, ale zawsze zakorzenionych w tradycji modernizmu. Gdy ceramika stała się na Zachodnim Wybrzeżu zajęciem dla hipisów na emeryturze, oni – przynosząc ze sobą europejskie tradycje – zamienili ją w wyjątkową sztukę. Byli jednymi z nielicznych artystów w Kanadzie, którzy utrzymywali się z ceramiki.

IMG_5449

Toshiko Takaezu

takaezu2 — kopia
Toshiko Takaezu, „Naczynie w zamkniętej formie”, lata 90., oraz „Tors”, 2000

I jeszcze jedno odkrycie z ostatniej wycieczki do Seattle, które chciałbym tu uwiecznić: Toshiko Takaezu.

Wystawa stała kolekcji Seattle Art Museum (SAM) nie jest aż taka stała i regularnie zachodzą w niej większe lub mniejsze zmiany. Zawsze znajdzie się tu coś nowego. Na przykład w sali poświęconej współczesnej ceramice, w większości o silnych azjatyckich korzeniach. Jej najnowsza odsłona to niemal spektakl jednego aktora, a raczej aktorki.

DSC06142 — kopia
Toshiko Takaezu, „Naczynie w wysokiej zamkniętej formie”, lata 90., „Okrągły dzbanek księżycowy”, lata 80., „Naczynie w formie zamkniętej”, lata 90.

Toshiko Takaezu (1922-2011) była Amerykanką japońskiego pochodzenia. Urodziła się na Hawajach, studiowała w Japonii, ale większość życia spędziła na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, wykładając na uniwersytecie w Princeton. Tworzyła głównie ceramikę, łączącą techniki i wrażliwości świata zachodniego i Dalekiego Wschodu.

SAM prezentuje głównie jej „zamknięte formy”, obiekty ceramiczne wyzbyte niemal wszelkich śladów użytkowości. Takaezu nawiązując do tradycyjnych naczyń, przekształcała je w nowoczesne, autonomiczne dzieła sztuki, ostentacyjnie samowystarczalne, przeznaczone wyłącznie do oglądania.

DSC06118 — kopia
Toshiko Takaezu, „Płaski dzbanek księżycowy”, lata 70.
DSC06109 — kopia
Toshiko Takaezu, „Naczynie o dwóch dziobkach”, lata 50.

Chociaż jej prace miały często prawdziwie monumentalną skalę, SAM pokazuje te raczej mniejszych wymiarów, właśnie zbliżone do dzbanków czy smukłych japońskich waz. Zresztą mowa o tym w nazwach obiektów – Takaezu nazywa je naczyniami czy dzbankami. Czasami wazy przekształcają się w formy antropomorficzne – schematycznie naśladujące wypukłości i wklęsłości figury ludzkiej. To, co łączy je wszystkie, to silnie malarskie walory.

Zresztą na wystawie ich uroda została wydobyta przez odpowiedni wybór prac, zestawienia, odpowiednią ekspozycję, oświetlenie – iście japoński minimalizm.