Slavs and Tatars – Usta usta

sat

O Slavs and Tatars pisałem już kilkukrotnie, m.in. na stronie „Art Agendy” przy okazji ich wystawy „Too much tłumacz” w galerii Raster. Dziś w „Gazecie Wyborczej” recenzuję wystawę kolektywu „Usta usta” w Centrum Sztuki Współczesnej (tytuł od redakcji), a na marginesie zastanawiam się nad eskapistyczną naturą instytucji. Zachęcam do lektury całości tekstu, a poniżej fragment:

„Duch oporu”, o którym pisze kurator wystawy Jarosław Lubiak, każe zadać pytanie o jej aktualność. Jakie wnioski z tego spojrzenia wstecz i analizy językowych zmagań można wyciągnąć dla przyszłości świata i obecnej sytuacji w Polsce? Na to pytanie Lubiak nie odpowiada, ale trudno nie pomyśleć o wstydzie, jaki wielu z nas odczuwa w związku ze stanowiskiem Polski wobec kryzysu uchodźczego.

Wystawa Slavs and Tatars jest jednak w pewien sposób symptomatyczna dla strategii polskich muzeów i galerii dzisiaj. Od czasu gdy dyrektorką CSW została Małgorzata Ludwisiak, instytucja skupia się na „sztuce globalnej”. W ostatnim czasie mieliśmy więc wystawę zaangażowanej sztuki z Bliskiego Wschodu, dziś o „duchu wspólnoty” w Centrum opowiada sztuka z Azji Południowo-Wschodniej, a latem gościła tu świetna wystawa senegalskiego malarza El Hadji Sy. Podejmowanie tematów globalizacji czy postkolonializmu, przy zachowaniu neutralnego milczenia wobec tego, co dzieje się wokół, na wyciągnięcie ręki, trąci eskapizmem także w świeżym spojrzeniu Slavs and Tatars.