Mam za sobą tygodniowy pobyt na Cyprze z ekipą Pawła Althamera. „Ekipą” nazywam osoby, które towarzyszą mu w jego projektach od jakiegoś czasu lub które zaprasza do współpracy. Jak Rafał Żurek zwany Żwirkiem, prawa ręka artysty, i jego dziewczyna Aga Szreder, artystka. Albo Jacob Cohen, wiolonczelista, poznany w nowojorskim metrze. Do Nikozji na spacer złotych ludzi przyjechali też m.in. Marcin Althamer, młodszy brat Pawła, Magda Materna, która organizowała słynny lot złotym samolotem do Brukseli w 2009 roku, Robert Brylewski, muzyczna legenda, a także Piotr, który szyje złote kostiumy. Plus grupa nowopoznanych przyjaciół i pracowników galerii na miejscu.
Przez prawie trzy miesiące w Nikozji trwał Althamerowy projekt – w Muzeum Leventisa odbyła się któraś już z kolei odsłona „Kongresu rysowników”, a w galerii Point – krótkie rezydencyjne przedsięwzięcia zaproszonych przez Pawła przyjaciół, m.in. nowojorskiego rzeźbiarza Briana Fernandeza-Hallorana czy Michała Mioduszewskiego, który kiedyś rozkręcił „Domek herbaciany” w Parku Rzeźby na Bródnie, a obecnie jest opiekunem niekonwencjonalnego domu kultury na Targówku, Czterech Pokoi z Kuchnią. Zwieńczeniem tych wszystkich działań był kongresowy finał – pocięcie i rozdanie fragmentów ogromnego malowidła, a dwa dni wcześniej – bardziej kameralnie – wycieczka złotych ludzi.

Od czasu działań wojennych w latach 70. Cypr podzielony jest na część południową, grecką, i północną, turecką. Przez wyspę przebiega strefa graniczna, która dzieli też na pół samą Nikozję. W strefie tej czas zatrzymał się w czasie wojny, stoją tam ruiny ze śladami po kulach. Kontrolują ją żołnierze ONZ. Dopiero od około dziesięciu lat funkcjonują przejścia graniczne, pozwalające przechodzić z jednej strony na drugą. Turecki Cypr uznawany jest jedynie przez Turcję. Grecy cypryjscy nazywają tę część wyspy terytoriami okupowanymi. W Muzeum Archidiecezjalnym co drugi artefakt ma podobną historię – zrabowany z opuszczanych świątyń na północy, znalazł się na rynku międzynarodowym i po latach wrócił w ręce Kościoła Cypryjskiego, tyle że na południu. I nie chodzi tu o ikony, lecz zdjęte ze ścian freski czy mozaiki.
Z paszportem w ręku przechodzi się z greckiej do tureckiej części Nikozji w minutę, ale w rozmowach z Cypryjczykami często wyczuwa się napięcie i wzajemną niechęć. Wielu z nich po drugiej stronie granicy pozostawiło swoje domy. Część greckich Cypryjczyków w ogóle nie chodzi na stronę turecką, twierdząc, że nie chcą legitymizować okupacji tych terenów. Instytucje z południa nie robią niczego po stronie tureckiej. I już kiedyś z tego powodu odwołano Manifesta, które miały się odbyć w Nikozji.
Część działań w ramach projektu Althamera odbyła się jednak po stronie tureckiej, jednak bardziej nieformalnie. Jak improwizowany koncert Brylewskiego i Cohena (Żwirek ochrzcił duet jako Radical Peace) w barze Hoi Polloi. Na turecką stronę pojechała też wycieczka złotych ludzi specjalnie wynajętym zabytkowym autobusem. Wyprawa była stosunkowo nieliczna, ale do grupy przyjezdnych dołączyło kilku Cypryjczyków z obu stron granicy. Złote stroje jak zwykle sprawdziły się w pejzażu. Odwiedziliśmy ruiny twierdzy Vouni, położonego na szczycie góry, a potem malowniczą nieczynną kopalnię miedzi, gdzie zapaliliśmy ognisko. Powstał tam też ogromny rysunek na białym płótnie. A przez cały czas towarzyszyła nam muzyka Jacoba i Roberta.
W 2009 roku pisałem o „Wspólnej sprawie” w Brukseli, czyli wyprawie sąsiadów Althamera z Krasnobrodzkiej i okolic do stolicy Unii Europejskiej złotym samolotem: „Brukselski nalot złotych kombinezonów”.