Alicja Kwade w Yuz Museum

kwade1

Wszystko ma tu sens. Już po krótkim czasie wiadomo, że nic nie jest na tej wystawie przypadkowe. Składa się na nią kilkanaście prac, ale wszystkie razem tworzą całość. Jest prosta, wręcz łatwa, momentami zabawna, ale dotyczy rzeczy podstawowych. To przedsięwzięcie kopernikańskie. Traktuje o obrotach ciał, nie tylko niebieskich.

Wystawa Alicji Kwade w szanghajskim Yuz Museum to najlepsza wystawa artystki, jaką do tej pory widziałem. To prace z ostatnich kilku lat. Można się tu przekonać, jak konsekwentna jest to twórczość.

kwade 6

kwade2

Przyznaję – długo nie mogłem się przekonać do prac Alicji Kwade. Ani jej wystawa w Trafostacji w Szczecinie (2015), ani w Whitechapel w Londynie (2016) mnie nie uwiodły. Wtedy wydawały mi się błahe, zbyt gładkie, wręcz efekciarskie. Na zeszłorocznym Biennale w Wenecji Kwade wyróżniała się jednak na tle ogólnie słabej głównej wystawy, kuratorowanej przez Christine Macel. Dopiero jednak w Yuz zrozumiałem, o co Kwade chodzi i w pełni doceniłem. To wystawa, która otworzyła mi oczy na jej sztukę (i tu jako krytyk biję się w piersi).

Punktem wyjścia jest czas. Wskazówki zegara układają się w prosty, „dwudziestoczterogodzinny” wzór wokół długiej, wąskiej sali, w której mieści się cała wystawa. Ale można też przecież chodzić wokoło bez końca. To pierwsza pułapka.

kwade3

Zresztą wystawę już na trawniku przed muzeum zapowiada zegar, trochę staroświecki, jeden z tych, jakie kiedyś stawiano na ulicach Nowego Jorku. Zegar wskazuje właściwą godzinę, ale już na pierwszy rzut oka widać, że coś tu jest nie tak. Czerwona wskazówka sekundnika stoi w miejscu, a tarcza zegara pozostaje w ciągłym obrotowym ruchu, pociągając za sobą dwie pozostałe wskazówki. Delikatna zmiana reguł.

Rzeźby i instalacje na wystawie w pierwszym momencie też mogą nieco mylić widza, rozrzucone w pozornym nieładzie. Instrumenty dęte zamieniają się w pokręcone labirynty. Toczy się tu jakaś niewidoczna praca, kamień z jednej strony tuby po przejściu przez skomplikowane rury, zamienia się w pył. Na liczydłach zostały tylko pojedyncze paciorki. Inne rozsypały się na podłodze, tworząc mini układ planetarny. Takich układów jest tu więcej.

kwade 7

Pośrodku wystawy inne zawirowanie – instalacja „Saga (Spira Mirabilis)”. Zwykłe materiały budowlane i przedmioty tworzą kolejne okręgi, każde na swojej orbicie. Ta instalacja mogłaby się rozrastać i rozrastać. I właściwie inne obiekty też wydają się stanowić jej część – dalsze planety. Jak arbuz – sztuczny, ale dałem się nabrać – z poziomymi paskami, przypominające planetę Mars. Owoc – planeta, która być może jeszcze czeka na swoje odkrycie.

Obok można wpaść w inną pułapkę – na obrotowym mobilu artystka zawiesiła smartfona, na ekranie którego obserwować można aktualne (!) położenie gwiazd i mgławic. Gdy się w to wpadnie, trudno wyjść z tego okręgu. Świat niby stoi w miejscu, ale smartfon, niczym twój satelita, pociąga za sobą twój wzrok. Twoje ciało jest w centrum wszechświata.

kwade 5