Jak poinformowała wrocławska „Wyborcza”, po naciskach z różnych stron dyrektor Wydziału Kultury we wrocławskim ratuszu, Jarosław Broda zdecydował, że Dorota Monkiewicz będzie pełniła funkcję dyrektorki Muzeum Współczesnego Wrocław do końca roku, a w międzyczasie jej następca zostanie wyłoniony na drodze konkursu. Do tej połowicznej zmiany decyzji miały Brodę skłonić argumenty Hanny Wróblewskiej, przewodniczącej Rady MWW i zarazem dyrektorki warszawskiej Zachęty. Wróblewska rozmawiała z Brodą w ostatni piątek. W międzyczasie przeciwko odwołaniu Monkiewicz protestowali artyści, dziennikarze działacze kultury, Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej. List protestacyjny wystosowała nawet milcząca ostatnio AICA Polska. O sprawie Monkiewicz pisałem w poprzednim tygodniu.
Nie cieszyłbym się zbyt pochopnie. Broda swojej decyzji nie zmienia i w dalszym ciągu nie respektuje rekomendacji Rady Muzeum, by kontrakt Monkiewicz przedłużyć (na więcej niż te kilka miesięcy). Nadal nie padł żaden argument tłumaczący, co w dyrekturze Monkiewicz było nie tak, jakie popełniła błędy, jakie – zdaniem ratusza – poniosła porażki. W krótkiej wypowiedzi dla „Wyborczej” Broda wspomina za to „poważne osoby”, z którymi rozmawiał już wcześniej o objęciu dyrektorskiego fotela, a które „zgodziły się wystartować w konkursie”. Sam konkurs organizuje zaś po to, by „rozładować napięcie wokół instytucji Muzeum Współczesnego”, czyli – tłumacząc na język polski – odsunąć nieprzyjemną atmosferę skandalu od Europejskiej Stolicy Kultury.
Sama obietnica zorganizowania konkursu to za mało. Ważne jest też, jak taki konkurs przebiega, czy jury składa się z niezależnych specjalistów, czy jest profesjonalnie przygotowany. Zwłaszcza na poziomie samorządowym mieliśmy w ostatnich latach wiele prób ustawiania konkursów pod określonego kandydata czy manipulowania składem jury, a nawet nierespektowania decyzji jury.
Nawet jeśli zmiana nastąpi w bardziej cywilizowany sposób, nie zmieni to faktu, że dyrektor wrocławskiego Wydziału Kultury grubo się sprawą MWW skompromitował. Ogłoszenie konkursu nie pomoże mu, by wyjść z twarzą. Wnioskując ze stylu jego działania, nie jestem też przekonany, czy można mu w kwestii konkursu ufać.
Za to już wkrótce, 9 maja, dyrektor Broda będzie popisywał się swoją poezją na zapowiadającym się kuriozalnie wydarzeniu „Poeci i dyrektorzy” w ramach Międzynarodowego Festiwalu Poezji „Silesius”. Jak piszą organizatorzy, „Wiersze [prze]czytają ludzie, których liryczne dusze zamknięte są w osobach zdecydowanych zarządców poważnych instytucji”. Nawet dusza poety niektórym dyrektorom nie pomoże.