
Lawrence Paul Yuxweluptun należy do narodu Saliszów Nadmorskich (Coast Salish), ale nie lubi być nazywany indiańskim artystą. Po prostu nie zgadza się na odgrywanie roli Indianina. Jest artystą i tyle. Zresztą do twórców ściśle powielających tradycyjne formuły sztuki Pierwszych Narodów ma dosyć sceptyczny stosunek. Pewnie gdyby znał polskie konteksty, nazwałby to Cepelią. Ale wystarczy spojrzeć na jego obrazy, by zrozumieć, jak bardzo przesiąknięte są motywami i tradycją sztuki Indian Północnozachodniego Wybrzeża.
Ci, którzy znają go osobiście, zgodnie podkreślają, że każda rozmowa o sztuce z Yuxweluptunem zamienia się w dyskusję o polityce, o problemach Pierwszych narodów, kolonializmie, prawie do ziemi. I jego wystawa jest bardziej przepojona polityką, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Bo jego obrazy są niezwykle kolorowe, wręcz zabawne, może nawet w pierwszym wrażeniu infantylne, ale Yuxweluptun w swej sztuce dosadnie jak mało kto artykułuje swoje poglądy.

Artysta podkreśla wciąż trwający proces kolonizacji, fakt, że Indianie zostali bezprawnie pozbawieni swych ziem, które podlegają dziś eksploatacji i degradacji. Odmawia nawet śpiewania hymnu Kanady i mówi o tym w krótkim filmie, reklamującym jego wystawę „Unceded Territories” („Niescedowane terytoria”), otwartą właśnie w Muzeum Antropologii w Vancouverze.
Te „Niescedowane terytoria” to Kolumbia Brytyjska. Tutejsze Pierwsze Narody nigdy nie podpisały żadnych traktatów, w których zrzekałyby się praw do swoich terenów. W gruncie rzeczy Kolumbia Brytyjska jest terytorium okupowanym. Yuxweluptun wzywa Kanadę do uznania całkowitej suwerenności Pierwszych Narodów. Bo nieprzypadkowo w 2007 roku to Kanada, Stany Zjednoczone, Australia i Nowa Zelandia głosowały w Organizacji Narodów Zjednoczonych przeciwko przyjęciu Deklaracji praw ludów tubylczych. W jedynym w swojej twórczości performansie Yuxweluptun strzelał do Ustawy o Indianach (1876, Indian Act), aktu prawnego do dziś regulującego stosunki między państwem i Pierwszymi Narodami, który artysta nazywa Aktem Białej Supremacji (White Supremacy Act).

Yuxweluptun wykorzystał swoją retrospektywę w Muzeum Antropologii, by powrócić do tematu ziemi, zazwyczaj tu nieporuszanego. Jego polityczny postulat zawiera nie tylko tytuł wystawy, ale nawet gadżety wyprodukowane z jej okazji przez muzeum. Oto muzeum działające na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej sprzedaje naklejki na auta i znaczki z hasłem „BC your back rent is due” (Kolumbio Brytyjska, zalegasz z czynszem) i namawia do zmiany nazwy prowincji (#renameBC). Bo nie dość, że Brytyjska, to jeszcze Kolumbia.
Dla Yuxweluptuna nawet sam fakt, że ma wystawę w Muzeum Antropologii jest sporym kompromisem. Zawsze był zaciekłym krytykiem tego muzeum i porównywał je do kostnicy. Mimo, że MoA często odgrywa rolę tuby dla postulatów Pierwszych Narodów, to jednak kolonializm stał u zarania muzeum.

Jego indiańskie imię, Yuxweluptun, oznacza „człowiek wielu masek”. Ale niedawno otrzymał nowe, Let’lo:ts’teltun, które bardziej odpowiada charakterowi jego malarstwa – Człowiek Wielu Kolorów. Yuxweluptun jest kolorystą. W jego rozpoznawalnym stylu można odnaleźć szereg odniesień do sztuki awangardowej – od surrealizmu i Salvadora Dalí, przez abstrakcję, colour-field painting, po pop-art, ale wszystkie jego prace są przede wszystkim przepojone motywami ze sztuki Pierwszych Narodów Północnozachodniego Wybrzeża. Można powiedzieć, że Yuxweluptun pełen jest paradoksów. Ale tylko pozornie.
Jego wczesne, surrealizujące pejzaże zamieszkują smukłe, pałąkowate postacie. I swoich bohaterów, i elementy krajobrazu Yuxweluptun buduje z elementów ornamentalnych, które zapożycza ze sztuki Pierwszych Narodów. Tworzą tu jednak wielokolorowe, skomplikowane kompozycje. A ich tematyka bezpośrednio odnosi się do stosunków kolonialnych, ziemi, zagrożenia środowiska naturalnego. Yuxweluptun mówi, że to malarstwo historyczne – uwiecznia uczniów szkół rezydencjalnych dla Indian, globalne ocieplenie, deforestację, dziurę ozonową. W kanadyjskim malarstwie pejzażowym (Group of Seven), nawet u artystów, którzy uwieczniali indiańskie wioski, jak Emily Carr, zazwyczaj brakowało samych Indian. Nie było na nich miejsca. U Yuxweluptuna pojawiają się często jako zjawy na jałowej, zniszczonej ziemi.

Yuxweluptun, jak przystało na modernistę, stworzył też własny kierunek w sztuce, owoidyzm (czy może owalizm). Owoidystyczne obrazy to abstrakcje złożone z najbardziej charakterystycznego motywu ornamentalnego ze sztuki Pierwszych Narodów w Kolumbii Brytyjskiej, od której kierunek wziął swoją nazwę. Znowu warto wczytać się w tytuły tych abstrakcyjnych płócien: „I’m Having a Bad Colonial Day” (Mam zły dzień kolonialny), „Urban Rez” (Miejski rezerwat), „Solid Cement Indians” (Indianie zastygli w cemencie).
Jego najnowsze obrazy to głównie wielopostaciowe proste kompozycje – portrety współczesnych „drapieżników”, głównie polityków i dyrektorów korporacji, ustawionych jakby do oficjalnego zdjęcia, ale przefiltrowanych tak, że ujawniają swą prawdziwą drapieżną naturę. Ich głowy zastąpiły indiańskie maski ptaków drapieżnych, z ich dłoni wyrastają pazury. Zachowują jedynie pancerze garniturów i garsonek, a ich krawaty pomagają w ich identyfikacji. Na obrazie z 2015 roku premier Kolumbii Brytyjskiej, Christy Clark występuje z „go-go girls” z Kinder Morgan. Na innym światowi liderzy, m.in. Barack Obama, Angela Merkel czy były premier Kanady Stephen Harper.

W jednej z sal natknąć się zaś można na pokaźny krzyż. W Polsce mieliśmy krzyże z kwiatów, Yuxweluptun układa swój na muzealnej podłodze z bielizny, przybrudzonej krwią w miejscach, gdzie tradycyjnie mieściły się rany Chrystusa. To „Brudna bielizna szkoły rezydencjalnej”. Szkoły rezydencjalne były głównym narzędziem kulturowej asymilacji Indian w Kanadzie. Uczniów, pozbawionych kontaktu z rodziną, karano w nich nawet za posługiwanie się własnym językiem czy jakiekolwiek próby praktykowania własnej kultury i religii.
Portrety dziewczynki i chłopca ze szkoły rezydencjalnej ozdabiają typowo chrześcijańskie aureole, pozłacane i najwyraźniej podszyte ironią. To Kościół Katolicki stał za większością z tych szkół, w których wiara w Jezusa miała zastąpić własne wierzenia Pierwszych Narodów, a religia stawała się narzędziem kolonizacji i opresji. Artysta żąda, by papież przeprosił za grzechy kościoła i kapłanów.

Ciekawe, że wizualnie obrazy Yuxweluptuna przypominają czasem estetykę naszych „zmęczonych rzeczywistością” (swoją drogą: gdzie oni się właściwie podziali?). Tyle że polscy „zmęczeni” byli programowo niezaangażowani, a Yuxweluptun pokazuje, że taka neosurrealistyczna forma może się świetnie sprawdzać także w malarstwie niosącym bardzo precyzyjne postulaty polityczne.