To wystawa jakby zaprojektowana pod chińską publiczność, która szczególnie upodobała sobie prace monumentalne, widowiskowe oraz takie, z którymi fajnie jest się sfotografować. Amatorskie sesje fotograficzne to najczęstszy widok w chińskich muzeach i galeriach. Olafur Eliasson dostarcza mnóstwo takich okazji. Tym bardziej, że wystawa w Red Brick Art Museum, założonym przez parę kolekcjonerów Yan Shijie i Cao Mei, skupia się raczej na pracach efektownych – większość z nich to zresztą zakupy do kolekcji. Ekspozycja odsłania więc zarówno mocne strony, ale też pewne słabości sztuki Eliassona, opartej na wizualnych sztuczkach, trikach z wykorzystaniem luster, stroboskopów, gry świateł i cieni. Eliasson nie boi się efekciarstwa, jego artystyczne kolaboracje ocierają się o kulturę popularną, potrafi przyciągać publiczność, ale ceną, jaką za to płaci jest rozmywający się przekaz.

Najnowsza praca Eliassona w Red Brick to tytułowy „The Unspeakable Openness of Things” świecący żółtym światłem unoszący się w powietrzu okrąg. (Tytuł nie pochodzi od Kundery, lecz filozofa Timothy’ego Mortona.) Po chwili okazuje się, że to tylko złudzenie. Sufit pomieszczenia jest bowiem pokryty lustrami. Druga połowa okręgu to lustrzane odbicie. Jeszcze przed powstaniem tej pracy pisano o niej w kontekście „pomarańczowego alarmu” zanieczyszczenia powietrza, jaki ogłoszono w Pekinie zimą. Problem z jakością powietrza i ochrona środowiska stały się w Chinach w ostatnim czasie czołowymi kwestiami politycznymi, wytycznymi partii.


Eliasson z jednej strony subtelnie nawiązuje do globalnego ocieplenia (akwarele tworzone przez roztapiający się lodowiec), z drugiej – dostarcza rozrywki dla odwiedzających muzeum. W jednej z sal umieszczone pod sufitem ogrodowe spryskiwacze tworzą krąg mgiełki, która oglądana od środka i odpowiednio oświetlona mieni się tęczowo („Rainbow Assembly”, 2016). W największym pomieszczeniu światło rzucane przez siatkę tworzy efektowne cienie na ścianach, widzowie sami stają się zaś elementem tego spektaklu cieni („Map of Unthought Thoughts”, 2014). Stroboskopowe światło zatrzymuje na ułamki sekund obraz „wodnego wahadła” („Water Pendulum”, 2010). Eliasson za pomocą ogromnych soczewek z latarni morskiej efektownie rozszczepia światło.


Spokojniej robi się dopiero w ogrodzie, z którego słynie Red Brick. Tu od momentu otwarcia muzeum kilka lat temu znajduje się „The Blind Pavilion”, wcześniej pokazywany w Pawilonie Danii na 50. Biennale Sztuki w Wenecji. Za pomocą kalejdoskopowej, geometrycznej gry Eliasson dyskutuje z koncepcją perspektywy. Przy tej okazji Eliasson pisał, że perspektywa jako podstawa zachodniej sztuki spowodowała rodzaj ślepoty. Dlatego celowo ją zaburzał. Początkowo planowano umieścić tę pracę w lobby muzeum, które dopiero miało się otworzyć, ale Eliasson po wizycie w Pekinie zdecydował się przesunąć pracę do ogrodu, gdzie stała się bardziej wielowymiarowa.
Tym razem umieścił w labiryntowym ogrodzie także dwie kule – jedną z obsydianu, drugą ze szkła. Jak dwa intrygujące, obce obiekty. Jeden odbija rzeczywistość na swej czarnej powierzchni, drugi, częściowo zakopany w ziemi, wydaje się dawać wgląd w to, co kryje się pod naszymi stopami. Wcześniej Eliasson umieszczał te kule w innym kontekście w ramach swej wystawy w Vitamin Creative Space w Guangzhou. Mam wrażenie, że te kule (zatytułowane „Two Unthought Thoughts”) mają w sobie większy potencjał niż wszystkie pozostałe prace na wystawie.