Indygo

IMG_0485.jpg

Czasami każdy pretekst jest dobry. By zaprezentować swe zbiory tkanin, Seattle Art Museum rzuca hasło „Indygo”, a dokładniej – za starym utworem Duke’a Ellingtona – „Mood Indigo”. Bo niebieski – szczególnie w języku angielskim – to kolor melancholii, kontrolowanego smutku. Nawet Maryla Rodowicz śpiewała: „Do łezki łezka, aż będę niebieska, w smutnym kolorze blue„. A jak mówił William Morris, cytowany na wystawie, „Wśród błękitów, liczy się tylko jeden barwnik: indygo”. „Mood Indigo” odbywa się w Asian Art Museum, filii SAM, i rzeczywiście jest tu niebiesko.

Ostatni raz byłem na dobrej wystawie tkanin w Raven Row w Londynie, gdy pokazywano tam kolekcję Setha Siegelauba, ojca chrzestnego sztuki konceptualnej. Ale to było cztery lata temu. Potem była jeszcze wystawa „Splendor tkaniny” w warszawskiej Zachęcie (recenzowałem ją w „Dwutygodniku”), ale skupiała się nie tyle na samej tkaninie, co sztuce współczesnej w różny sposób z tkaniną związanej, od Magdaleny Abakanowicz, po „tkane” fotokolaże Zofii Kulik.

DSC05846.jpg
Płaszcz strażaka, XIX wiek, Japonia, okres Edo

Tymczasem wystawy tkanin to czysta przyjemność. W Asian Art Museum w Seattle, jak przystało na muzeum poświęcone sztuce Azji, zaczyna się od kolekcji kimon, rozwieszonych niczym chorągwie – od kimon dziecięcych, po japońskie płaszcze dla strażaków. Te ostatnie grube jak koce, ciemne od zewnątrz, bardziej kolorowe od podszewki, i – jakżeby inaczej – barwione indygo. Indygo w Japonii to aizome.

Dalej wystawa rozbiega się po całym świecie. Są tu sarongi z Jawy, delikatne tkaniny afrykańskiego ludu Joruba, przykłady ze starożytnego Egiptu, Peru, amerykańskie pikowane kołdry. By domknąć tematy kolonialne powieszono też kilka ciężkich flamandzkich tapiserii z końca XVII wieku, zdecydowanie dominujących nad innymi tkaninami. Przedstawiają nagie, kobiece alegorie kontynentów – Afryki, Ameryki, Azji, oczywiście w każdym z jakimiś fragmentami w odcieniu indygo.

DSC05862
Tkanina z jaszczurką, początek XX wieku, Nigeria, Joruba

Specjalne miejsce zajmuje pościel – także japońska, w kształcie kimona, tyle że zdobiona w króliki lub karpie. Pewną wariacją na temat pościeli jest praca Anissy Mack z 2008 roku „Broken Star”, kołdra w kształcie trapezu, wykonana z dżinsu i pikowana w gwiezdne motywy. Łączy się tu kilka amerykańskich motywów – kołdra, dżins, a trapez (zwężająca się perspektywa) to oczywiste nawiązanie do początkowych napisów z „Gwiezdnych wojen”.

DSC05885.jpg
Futonji, 1900-1912, Japonia

Kilka obiektów przykuwa uwagę. Jak tajemnicza miniaturowa dziecięca tunika z terenów dzisiejszego Peru z przełomu XIV i XV wieku, zdobiona piórkami ar. Albo japońskie futonji we wzory z małych kwadratów, przypominające grafikę we wczesnych komputerach. Jeden taki koc z początku XX wieku przedstawia okręt wojenny Katori – gdy się nad tym głębiej zastanowić, to dosyć nietypowy motyw, by z nim spać. Ale najwyraźniej Japończycy czuli potrzebę, by także w łóżku wyrażać dumę z rosnącej siły militarnej swego kraju.

Niestety jak to jest dziś w zwyczaju, na „Indigo Mood” nie obyło się bez instalacji współczesnych artystów na temat… indygo (rośliny i barwnika). Tę część wystawy przemilczę.