W „Gazecie Wyborczej” ukazała się dziś moja recenzja z nowej wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie – „Ślady stóp na jutowych workach”. El Hadji Sy, senegalski malarz, kurator i aktywista, pokazuje swoje prace, od bardzo wczesnych, po najnowsze – monumentalną „Archeologię morską”, powstałą na Biennale w Sao Paulo w 2014 roku, oraz „Trzy klucze”, wykonane podczas kilkutygodniowego pobytu w Warszawie. Wystawę wspólnie z artystą kuratorowała dyrektorka CSW Małgorzata Ludwisiak. Ludwisiak wygrywając konkurs na to stanowisko, mówiła o programie opartym o „sztukę globalną”. Wystawa Sy jest ważną częścią tego programu.
Miałem okazję dłużej porozmawiać z Sy i usłyszałem mnóstwo ciekawych historii – o pierwszym prezydencie Senegalu, Senghorze, o przemieszczających się w cudowny sposób baobabach, o wrażeniach z Polski i o jego „składni wizualnej”.
Piszę: „Sy nie przywiązuje się do stylu, ale tworzy własną składnię wizualną. Jej elementem jest na przykład układająca się w pętle linia. Od takiej linii Sy zaczyna malować człowieka – pętla to głowa. Gdy linia zakręca się w kilka pętli, powstaje ciąg głów, np. postaci siedzących w łodzi. Ale ta wijąca się linia przywołuje też na myśl formy biologiczne, pędy roślin. Bo odrzucając pojęcie artysty magika, jak wciąż chcielibyśmy widzieć artystów afrykańskich, Sy jednocześnie tworzy wizję kosmicznej jedności człowieka z przyrodą, ze wszechświatem. W cyklu ‚Alchemia’ za pomocą abstrakcyjnych znaków ilustruje pięć żywiołów, elementów niezbędnych do życia: wodę, ogień, ziemię, powietrze i niebo. Tu ta sama dynamiczna linia reprezentuje wiatr – powietrze”.
Krótko mówiąc, polecam!