Zacznę od przypomnienia, że koronawirus w Polsce nadal ma się świetnie. I wciąż – mimo zaklinania rzeczywistości przez Dziennik TVP – daleko nam jeszcze od rezygnacji z wszystkich obostrzeń reżimu epidemicznego.
Galerie i muzea znalazły się już w drugim etapie rozmrażania. Galerie prywatne nie mogły się wręcz doczekać, by wrócić do gry. Nic w tym dziwnego – przerwa na pewno uderzyła je po kieszeni.
Ja też miałem już dosyć siedzenia w domu. Jednak widząc podejście do bezpieczeństwa epidemicznego stołecznych galerii, zaczynam mieć wątpliwości. Okazuje się bowiem, że większość z nich nie potrafi przestrzegać nawet tych kilku prostych zasad, które same deklarują w swoich newsletterach i na stronach internetowych.
Piszę ogólnie „galerie prywatne”, bo nie chcę nikogo wskazywać palcem. Wyciągam średnią, po prostu w większości galerii podejście do zagrożenia epidemicznego jest – mówiąc najogólniej – luźne. Odpowiedzialność za przestrzeganie zasad przerzuca się na samych gości. Widać to było zwłaszcza w ten weekend, którzy galerzyści ochrzcili „otwartym weekendem w galeriach”. A rozluźnienie jest już tak duże, że nikt nie wstydzi się nawet reklamować swych wystaw zdjęciami z niezamaskowanymi gośćmi.
Galerzyści uznali, że ich rola kończy się z momentem poinformowania o konieczności noszenia masek, a samą decyzję, nałożyć lub nie, pozostawiają już swoim klientom. W niektórych miejscach goście powinni się też chyba sami policzyć. I jak, jeśli nie jako zaproszenie na imprezę, potraktować zorganizowanie wernisażu w piątek wieczorem?
Chciałbym, aby galerie wykazały się większą odpowiedzialnością, były przyjazne nie tylko tym, którzy – nie wiedzieć czemu – uwierzyli, że epidemia już się skończyła. Galerie muszą też szanować tych, którzy chcą ich odwiedzać, a zarazem zachowywać się rozsądnie i czuć bezpiecznie. Jeśli nie trzeba u was nosić maseczek, to przynajmniej nie wprowadzajcie nas w błąd, że jest inaczej.
Żadnemu galerzyście korona z głowy nie spadnie, jak zwróci uwagę swoim gościom, by nałożyli maseczki. Zaś nie nosząc maseczek przy swoich gościach, sami dajecie im przykład, zresztą zachowując się podobnie jak premier Morawiecki w knajpie i prezydent Trump (gdziekolwiek). Pull up!
Ja do koronagalerii nie chodzę.