Polecam mój nowy tekst na „Dwutygodniku” – recenzję choreograficznej wystawy Uli Sickle w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Piszę:
„Już z założenia nie da się tej wystawy obejrzeć w całości jak spektaklu, który rozpoczyna się o określonej godzinie i o określonej godzinie kończy. Tu akcja toczy się w kilku miejscach jednocześnie. W perspektywie długiego korytarza ubrana na czarno kobieta dynamicznie wymachuje czarną flagą. Flaga jest większa niż kobieta. Materiał wykonuje w powietrzu efektowne ósemki. Gdzie indziej tancerz leży na tapczanie w pozie odaliski. W innej sali wpatrzona w sufit tancerka opowiada o zrujnowanym mieście – nagle odwraca się i patrzy ci prosto w oczy.
Nie ma w tym jednak przypadkowości. Tancerze utrzymują z tobą kontakt wzrokowy, robi się intymnie, jakby zwierzali ci się ze swoich tajemnic i głębokich przemyśleń. Gdy kończy się jedna opowieść, obok zaczyna się druga. Podążasz za ich głosem. Tancerze pociągają cię za sobą z jednego pomieszczenia do drugiego – wzrokiem, ruchem, gestem. Niepostrzeżenie dyrygują ruchem widzów. Ale wszystko wydaje się dziać naturalnie. Nie wiedzieć kiedy, twój własny ruch po wystawie wydaje się zaplanowanym elementem choreografii. Jak już się w to wejdzie, trudno wyjść.
Przenosimy się w czasie i przestrzeni, z Chin do Indii, z Indii do Polski. Osobiste opowieści, wypełnione detalami, mieszają się z refleksją ogólniejszej natury. Tancerze przechodząc z sali do sali, zmieniają role. Wypowiadane teksty wyrażają nie tylko różne zaplecze kulturowe autorów. Zaproszeni przez Sickle pisarze wybrali też różne formuły opowieści. Każda ma inne natężenie emocjonalne. Przechodząc od sali do sali, wysłuchując kolejnych tancerzy, łatwo się w tym pogubić. Lepiej skupić się na fragmencie.
Tematem są gesty – na ile są naturalne, na ile zapamiętane z przeszłości, na ile wyuczone czy narzucone przez technologię? Co to znaczy podnieść rękę, zastanawia się Jacob Wren. W zależności od kontekstu, taki gest będzie miał inne znaczenie. A nogę? Mi You za pomocą gestów przedstawia życie mieszkańca chińskiej metropolii. W ruch idą chińskie aplikacje na smartfonach. Z chińskiego metra trudno wyjść. Drzwi rozsuwają się – tu tancerz wykonuje odpowiedni gest – ale pasażerowie nie chcą cię przepuścić. Amandeep Sandhu opowiada o dzieciństwie w Pundżabie. Trzeba uruchomić wyobraźnię”.