Pobudka! Wstajemy! Wychodzić z łóżek! Ustawić się w rzędzie! – padają komendy wypowiadane ostro, ale głosem młodej kobiety. Czy to więzienie? Koszary? Nie. To podopieczne Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Rudzienku przypominają, jak wyglądają ich poranki. Od tych słów rozpoczyna się film Sharon Lockhart, pokazywany w Pawilonie Polski na Biennale w Wenecji.
Na filmie nastoletnie dziewczyny pojawiają się na czarnym, scenicznym tle. Ustawiają się w rzędzie i powtarzają proste ruchy i gesty. Ich pantomima przypomina zapętlone, krótkie komputerowe gify. Wypowiadają też słowa (po angielsku): miłość, nadzieja, zaufanie, nienawiść. Jedną z nich zobaczymy potem, improwizującą smutno przy fortepianie. W końcu odtańczą jeszcze, w zwolnionym tempie, wojowniczy taniec z kijkami w dłoniach. Zamknięte w atrakcyjnych kadrach, nastolatki najwyraźniej chcą przekazać nam jakieś emocje. Zatrzymują się jednak na oklepanych hasłach.
Film uzupełniają fotografie dwóch dziewczyn zagłębionych w lekturze oryginalnych numerów „Małego Przeglądu”, pisma powstałego z inicjatywy Janusza Korczaka, tworzonego przez młodzież i dla młodzieży, w Bibliotece Narodowej w Warszawie. W pawilonie pojawiają się też tłumaczenia wybranych numerów oryginalnego „Małego Przeglądu”, tak jak przed wojną – co piątek.Przynajmniej na filmie.
Na wystawie nie widać też tego, że projekt opierał się na wielomiesięcznych warsztatach z grupą ponad trzydziestu podopiecznych ośrodka. Lockhart i kuratorka Barbara Piwowarska zaprosiły do współpracy licznych specjalistów i artystów – tancerzy, muzyków, dziennikarzy. Działania te nie kończą się też wraz z otwarciem wystawy w Wenecji. Jesienią dziewczyny z Rudzienka same przygotują specjalny numer „Małego przeglądu”.
Gdy Polska stawia na projekt Amerykanki, inne państwa pokazują, co w ich sztuce najciekawsze. W pawilonie Rumunii wystawiane są prace odkrywanej ostatnio na nowo Gety Bratescu. Wielka Brytania prezentuje rzeźby Phyllidy Barlow, 73-letniej artystki, której kariera nabrała tempa dopiero w ostatnich latach. Dla Niemki Anne Imhof, która za swą wystawę otrzymała Złotego Lwa, sukces na Biennale to droga do międzynarodowej kariery. Tymczasem Lockhart już jest jedną z najbardziej uznanych amerykańskich artystek, a jej prace sprzedają renomowane galerie – neugerriemschneider z Berlina i galeria Barbary Gladstone z Nowego Jorku. Polscy artyści słusznie mogą się poczuć zlekceważeni.
Sukces osiąga ten, kto potrafi zatrzymać widzów na swojej wystawie, jednocześnie proponując klarowny przekaz. To niestety nie udało się Lockhart. Dla większości widzów jej wystawa pozostaje nieczytelna. Nie dostrzegą związku między filmem a postacią Janusza Korczaka i „Małym Przeglądem”, o ile w ogóle obecność tego ostatniego zauważą. W tym roku polski pawilon jest biennalowym średniakiem.