Lady Gaga – Joanne

6903

Dopiero co „Dwutygodnik” świętował dziesiąte urodziny – z tej okazji podsumowywaliśmy ostatnią dekadę. Teraz ukazał się dwusetny numer i jest kolejna okazja do obchodów. To trochę tak jak obchodzić i urodziny, i imieniny.

Z okazji numeru setnego pisaliśmy o tym, o czym chcielibyśmy napisać, ale nikt nas nigdy nie poprosił (ja pisałem o Woodym Allenie). Okrągły dwusetny numer stał się okazją do małego przemeblowania w redakcji, na szczęście chwilowego. Dział filmu zajął się więc teatrem, krytycy literaccy – sztukami wizualnymi, muzyczni – filmem, a nam, piszącym do działu Sztuka, przypadła muzyka. Ja w tekście „Lady bez makijażu” opisuję moją relację z Lady Gagą i recenzuję jej najnowszą płytę „Joanne”. Przy okazji wspominam RuPaula i „RuPaul’s Drag Race”. Całość pod powyższym linkiem, a fragmenty tekstu poniżej.

„W pewnym momencie Gaga pojawiła się w brązowej cekinowej sukience, na ogromnych koturnach i w czymś na głowie, co upodabniało ją do prezerwatywy. I zaśpiewała „Fashion”. Podczas refrenu dołączył zaś do niej na scenie nie kto inny tylko RuPaul w jakiejś nowej inkarnacji Wielkiego Ptaka. W gigantycznej, podskakującej rytmicznie blond peruce i wieczorowej sukni utkanej z niebieskich piórek. Nie wiadomo było, czy to haute couture, czy ofiary mody. Ale trochę o tym była też piosenka. Że trzeba każdy pokój traktować jak wybieg, być na językach wszystkich wokół. Gdy przechodzę transformacje, zmieniam ciuchy, czuję, że żyję – śpiewała Gaga. Spójrz na mnie, jestem na szczycie świata!”

„Kiedyś widziałem ją śpiewającą w telewizji śniadaniowej. Na końcu piosenki ściągnęła perukę – jak czasem robią drag queeny, by pokazać, że to wszystko tylko spektakl. Ale dopiero teraz mamy uwierzyć, że Lady Gaga jest szczera jak nigdy dotąd? Nawet jeśli to prawda, nie zmienia to faktu, że przy okazji jest świetnie przemyślanym produktem – na wszystkich wywiadach pojawia się ubrana w ciuchy o określonym różowo-kremowym kolorze i w nieodzownym kapeluszu (jak na okładce płyty). Powiedziałbym więc raczej, że niezmiennie utrzymuje swoją po-po-po-po-po-po-po, po-po-po-pokerową twarz. Ale jednocześnie chyba nigdy nie wyglądała i nie brzmiała tak dobrze”.