Miałem dosyć pracowite, ale w pełni wakacyjne lato. Prawie dwa tygodnie spędziłem na kempingu w Świeciu, gdzie grupa artystów pracowała nad autobusem-arką. Liderem grupy był Paweł Althamer, chociaż sam się do tego nie poczuwał. Althamer stroni od hierarchii, te często narzucają się jednak same.
Świecie w XIX wieku przeniosło się, cegła po cegle, z równiny między Wisłą i Wdą na skarpę, gdzie przestały grozić miastu powodzie. Ostatniego dnia warsztatów arka pokonała podobną trasę i stanęła na świeckim rynku (następnego poranka przesunięto ją do parku obok Ośrodka Sportu i Rekreacji). Wróciliśmy złotym autobusem, którym kieruje brat Pawła, Marcin.
Przez cały pobyt żar lał się z nieba. I tylko na czas procesji spadł deszcz. Padało jakieś pół godziny. Przyznaję, do ostatniego dnia nie wiedziałem, co z tego wszystkiego wyniknie.
Mój tekst o arce na Dwutygodniku
Kilka dni po powrocie ze Świecia wybrałem się z moją przyjaciółką Anką do Elbląga, gdzie spacerowaliśmy szlakiem form przestrzennych, z których większość właśnie skończyła 50 lat. Byliśmy zmęczeni i nieco zawiedzeni. Ale zahaczyliśmy też o Grunwald, Gdańsk, Frombork i Białystok. W białostockim Arsenale zdążyliśmy na wernisaż wystawy „Nasze ciało narodowe”. Na otwarciu dominowały języki wschodnie: rosyjski, ukraiński, białoruski.