
Wreszcie trafił w moje ręce katalog wystawy „Memory Removal” Jakuba Glińskiego w Galerii Miejskiej we Wrocławiu. Samej wystawy nie udało mi się zobaczyć. W katalogu znalazł się natomiast wywiad, który przeprowadziłem z Kubą. A była to jedna z najprzyjemniejszych i najciekawszych rozmów, jakie miałem w ostatnim czasie. Rozmawialiśmy z Kubą wiosną, w jego wypucowanej pracowni na Żoliborzu. Kuba pokazał mi obrazy, nad którymi pracował, a czasami puszczał muzykę i wtedy nie dało się już rozmawiać.
Oczywiście polecam sam katalog, a na zachętę poniżej zamieszczam kilka wyimków z wywiadu:

„Ostatnio znowu intensywnie myślę o tym, jak słabą mam pamięć. Jakby mój mózg coś przeżywał i tego nie zapisywał albo po jakimś czasie kasował. To nie dotyczy tylko rzeczy o silnym ładunku emocjonalnym. Zapominam nawet o tym, co niedawno czytałem. Gdy zacząłem myśleć o wystawie w Galerii Miejskiej, naturalnie wyszło, że będę na niej przepracowywał mój brak pamięci. Myślę też w tym kontekście o napisach na murach, któreś są wymazywane. Ktoś się taguje, ktoś inny to zmalowuje, często używając do tego zamazywania wizualnie intrygujących form, na przykład sprejem zbliżonym do koloru ściany zamalowuje dokładnie same litery. Graffiti removal to ciekawy temat. To wątek bliski zapominaniu. Malowanie, zamalowywanie, malowanie, zamalowywanie. Zazwyczaj zamalowuję tak, by wcześniejsze warstwy były jednak trochę widoczne. Często przemalowuję obrazy sprzed lat, które mi się już nie podobają – nie mam z tym problemów. Do wszystkiego podchodzę intuicyjnie, nie zastanawiam się nad tym, co pojawi się na obrazach. Maluję, reagując na bodźce z zewnątrz, na to, co akurat czuję”.
„Przygotowując wystawę u Guni [Nowik], spędziłem nad obrazami trzydzieści godzin w pracowni i około czterdziestu godzin w galerii. Ale artystą jest się dwadzieścia cztery godziny na dobę. Żeby wpaść na pomysł, trzeba wiele czasu i pracy, nawet jeśli sama realizacja obrazu to czasem piętnaście minut. Bo były i takie obrazy, które powstawały w kwadrans i nie widziałem potrzeby, by dłużej nad nimi pracować. Czasami jednak do jednego drobnego elementu, którego używam w obrazie, dochodziłem przez cały szkicownik.”

„Czy powstają obrazy poza rytmem wystaw?
Nie. Ta cykliczność pracy wzięła się chyba z dzieciństwa. Mój tata wyjeżdżał za granicę do pracy. Był cykl jego pobytów w domu i czas, gdy go nie było, czas oczekiwania na jego powrót. Do dziś nic w moim życiu nie ma ciągłości. Maluję wtedy, gdy zbliża się wystawa. Nie maluję, jak niektórzy artyści, od 8 do 16. Miewam nawet kilkumiesięczne przerwy w malowaniu, gdy musze się naładować, zebrać nową energię, nowe bodźce. Nie jestem rzemieślnikiem, maluję z potrzeby, co jakiś czas. Podobnie mam z muzyką. Zazwyczaj jak nie maluję, to zajmuję się muzyką. Później kończę etap muzyki i przerzucam się na videoart. Po wystawie w galerii Guni Nowik, przez kilka miesięcy nie malowałem. Nawet w pracy na terapii dochodzę do jakiegoś momentu i koniec, zaczynam przerabiać inny temat”.
