Ceija Stojka

stojkaravensbruckwyzwolenie.jpg
„Wyzwolenie Bergen-Belsen”, 1993

Ceija Stojka zaczęła malować w 1988 roku. Miała wtedy 55 lat. Przez większość życia sprzedawała dywany na targu. W 1986 roku spotkała autorkę filmów dokumentalnych Karin Berger, która namówiła ją, by spisała swoje wspomnienia. Wkrótce ukazała się jej siążka „Wir Leben in Verborgenen”. Opowiadała o doświadczeniach Stojki i jej rodziny, austriackich Romów, którzy trafili do nazistowskich obozów. Ostatnie 25 lat życia, do śmierci w 2013 roku, okazały się dla Stojki niezwykle aktywne. Wydała kilka książek, w tym poezję, nagrała album swych piosenek, na którym akompaniował jej na gitarze jej syn. Otrzymała kilka nagród. Stała się rzeczniczką pamięci o romskich ofiarach Trzeciej Rzeszy, mówiła o współczesnej nietolerancji, jaka spotyka Romów w Austrii i Europie. Do tego w zaciszu swojej kuchni zaczęła malować. Jej obrazy można dziś zobaczyć w paryskim La Maison Rouge.

Czasami można dać się zwieść soczystym kolorom jej obrazów. Trawa się zieleni, pola żółcą się dojrzałym zbożem, po horyzont ciągną się mięsiste od farby słoneczniki. W oddali widać tabór i konie. Ale w tej samej scenerii zaczynają pojawiać się jednak inne postaci: ubrani na czarno gestapowcy, niemieccy żołnierze wyciągający karabiny w stronę ukrytych w stogu siana Romów, którzy trafiają na pakę. Nawet pociąg jadący do Auschwitz w zimowej scenerii można pomylić z cygańskim taborem. Z jednego z wagonów wystają zabawne baloniki: żółty, czerwony i błękitny. „Ostatnie trzy balony. Jeszcze jest miejsce w Auschwitz”, pisze Stojka na białym śniegu.

stojka5
„Die 3 letzten Luftballons. In Auschwitz ist noch Platz”, 2008
stojka7
„Deportacja do obozu” 1994

Tekst jest tu ważny, często pierwszoplanowy. Gdy Stojka zaczęła malować, była już przecież pisarką. To jej spisane wspomnienia stały się rezerwuarem obrazów. Jakby nagle coś się w niej odblokowało. Zapamiętane sceny z dzieciństwa wylały się na płótno i papier.

Swe obrazy Stojka nieraz opatruje tekstowym komentarzem, objaśnieniem – czasem na awersie, a częściej na rewersie obrazów. Jakby podkreślała, że to bardzo konkretne wspomnienia, to działo się tu, wtedy. Niektóre z tekstów są bardzo poetyckie, czasem to strzępy zdań, wyrywki. Na rysunkach pojawiają się fragmenty komiksowych dialogów. „Maul Halten! Mama, wo bist du?”. A czasem wystarczy, że z szeroko otwartych ust wypada ciąg swastyk.

Większość obrazów to pejzaże, sceny obozowe. Ale zdarzają się też mniej oczywiste kompozycje, bardziej abstrakcyjne, symboliczne, surrealne. Jak obraz cały pokryty chmarą wron i swastyk. Albo oko, pocięte sznurami drutu kolczastego, na którym odbił się też widok komina krematorium – by nie było wątpliwości, co to za komin, Stojka ozdabia go swastyką. Wiemy, że to jej oko, oko dziewczynki oglądającej Auschwitz.

stojka8
bez tytułu, 1993
stojka9
„N.10, N.9” 2009

Nie mamy wątpliwości, że to malarstwo nieprofesjonalne, outsiderskie, amatorskie, uwodzące właśnie swoimi niedoskonałościami, rozbieganą we wszystkie strony perspektywą, rozdrganiem swastyk, które skręcają raz w lewo, raz w prawo. To malarstwo powstające z wewnętrznej potrzeby.

Jednocześnie  niektóre prace zaskakują swą dojrzałością, doborem środków malarskich, ujęciem tematu. Stojka nie trzyma się jednej formuły. Jak płótna pokryte gęstą siatką gałęzi, spomiędzy których dostrzegamy pary przestraszonych oczu. To ilustracje okresu ukrywania się. Oczy należą do członków jej rodziny.

stojka3
bez tytułu, 2003
stojka14
bez tytułu, 2006
ptakiswastykistojka.jpg
„Leichen”, 2003, fragment

Czerń zarezerwowała dla najbardziej dramatycznych scen, rysunków tuszem. Te są bardziej chaotyczne niż obrazy, momentami infantylne, szybkie, często pokrywane siatką tekstu. Na jednym z rysunków widzimy tylko dziecko w ramionach matki, całych pokrytych drutem kolczastym. Na kilku rysunkach, niemal abstrakcyjnych czerń to po prostu odbicia dłoni, abstrakcyjne plamy rozlanego tuszu. A Stojka opatruje je znaczącymi tytułami: „Zum Krematorium”, „Mort”…

Wystawa podąża za wczesnymi latami jej życia: od życia Romów przed Anschlussem, przez Auschwitz-Birkenau, Ravensbrück, Bergen-Belsen, wyzwolenie i okres po wojnie. Bo oczywiście te obrazy, podobnie jak jej książki, to świadectwa.

Ze społeczności austriackich Romów tylko co dziesiąty przeżył Porajmos. Zniszczono wszystkie 120 osad romskich, jakie przed wojną istniały w Burgenlandzie. Po wojnie większość z ocalałych, głównie młodych ludzi między 20 i 30 roku życia, nie miała wykształcenia, nigdy nie chodziła do szkoły, nie nauczyła się zawodu, ich przedwojenne domy zostały zniszczone. Nie od razu też Romów i Sintich uznano za ofiary rasowych prześladowań.

stojka12
bez tytułu, 2003
stojka11
„Mama, Mamooo. Wir sind frei. Noch haten wir keine Gesichter”, 2004
stojka1
„Ravensbruck 1944”, 1999, fragment

Artystyczne przebudzenie Stojki – jako pisarki i malarki – zbiegło się w czasie z coraz głośniejszym domaganiem się swoich praw przez Romówi i Sintich. Wcześniej narodził się międzynarodowy ruchu Romów. W 1981 roku Romowie i Sinti urządzili strajk głodowy w byłym obozie w Dachau, domagając się uznania i zadośćuczynienia swych krzywd.

Jej prace są jednak bardzo osobiste, obozowy świat widzimy oczami dziecka. Stojka często powtarza te same motywy: wrony, druty kolczaste, koślawe swastyki, sceny spod prysznica… Ale co jakiś czas dramat przełamywany jest kolorową paletą, która wydaje się wręcz niestosowna, jak kolorowe stroje więźniów i martwych ciał w Auschwitz. Oto nazista zerka spomiędzy swoich nóg głową odwróconą do góry nogami w szerokim uśmiechu i woalce złotych włosów. „Myślałaś, że mi uciekniesz. Znalazłem cię, he he he”, Stojka notuje słowa esesmana na odwrocie obrazu.

Taką dziecięcą perspektywę zdradza wiele obrazów. Stojka przecież maluje ze wspomnień, a gdy trafiła z matką do Auschwitz, miała dziesięć lat. Stąd może często ta nieco żabia perspektywa. Jak na obrazie, w którym oglądamy same esesmańskie buciory. Na obrazie przedstawiającym obóz w Ravensbrück dzieci grają w klasy.

stojkaoko
bez tytułu, 1995