Rysunki z Kinngait

Północ – Południe, zależy skąd się patrzy. Dla Inuitów mieszkających w Arktyce wszyscy inni są Południem, także – wydawałoby się leżące na północy – wielkie miasta Kanady. Nieprzypadkowo pierwszy serial, którego akcja dzieje się w inuickim miasteczku, wyprodukowany przez kanadyjskiego Netfliksa, nosi tytuł „North of North”, na północ od północy.

Na tej północnej północy leży Kinngait (do 2020 roku nazywane oficjalnie Cape Dorset), niewielka osada w Nunavucie. Jedna z wielu podobnych, powstałych w wyniku akcji przymusowego osadnictwa Inuitów w XX wieku, wcześniej przecież nomadów. Wybijano im nawet ich psy zaprzęgowe, by nie mogli się przemieszczać.

W Kinngait może nie byłoby nic szczególnego, gdyby nie fakt, że jedna czwarta z około 1400 mieszkańców profesjonalnie zajmuje się sztuką. To ponoć, statystycznie najbardziej artystyczna miejscowość na świecie. W drugiej połowie XX wieku Kinngait stało się synonimem sztuki inuickiej oraz jej międzynarodowego sukcesu.

Parr, bez tytułu, 1961-1969
Napachie Pootoogook, bez tytułu, 1966-1976
Kananginak Pootoogook, bez tytułu, 1986-87

Rozwój sztuki w Kinngait był częścią procesu kanadyjskiej kolonizacji. W latach 50. XX wieku pojawił się tu artysta James Houston, miejscowi nazwali go później Saumik, czyli leworęczny. Houston odegrał kluczową rolę w stworzeniu warsztatów graficznych. Namówił kilku mieszkańców Kinngait do tworzenia rysunków. W warsztacie graficznym, który założył, przenoszono je na grafiki, głównie w technice kamieniorytu. Powstała kooperatywa, coraz więcej mieszkańców zajmowało się sztuką.

Rysunek i grafika były dla Inuitów nowym medium, podobnie jak sam papier jak podłoże. Wytwarzane w Kinngait grafiki stały się jednym z głównych mediów sztuki inuickiej, obok rzeźby w kości i kamieniu.

W ostatnich latach współczesną sztukę inuicką na wystawach na świecie reprezentuje jednak raczej rysunek – wielkoformatowe prace rysunkowe, tworzone kredkami na papierze. Inuiccy artyści pojawiają się na wielkich imprezach (Kananginak Pootoogook na Biennale w Wenecji w 2017 roku, Shuvinai Ashoona w 2022) czy wystawach poświęconych relacjom z naturą (Qavavau Manumie na „Wieku półcienia” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie w 2020 roku), wciąż jednak łatwiej jest ich spotkać w muzeum etnograficznym. W 2022 roku niestety przeszła niemal niezauważona fenomenalna wystawa „New Inuit Art. Współczesna sztuka Inuitów z Kinngait” w Państwowym Muzeum Etnograficznym. Brali w niej udział tacy artyści jak Shuvinai Ashoona, Qavavau Manumie, Johnny Pootoogook czy Pitseolak Qimirpik.

McMichael Canadian Art Collection

Wystawa „Worlds on Paper. Drawings from Kinngait”, którą można oglądać w McMichael Canadian Art Collection w Kleinburgu na przedmieściach Toronto, jest jednak wyjątkowa. Dotyczy bowiem kilku pierwszych dekad działalności artystycznej w Kinngait. Na wystawę kuratorowaną przez Emily Laurent Henderson składają się rysunki z lat 1957-1990, autorstwa 48 twórców. Towarzyszy jej też mniejsza ekspozycja współczesnych rysunków z Kinngait.

Wystawa ma tu miejsce nieprzypadkowo. Od 1990 roku zbiór 90 tysięcy rysunków artystów z Kinngait z lat 1957-1990 przechowywany jest w formie depozytu właśnie McMichael. Niektórzy artyści z Kinngait mają w tym zbiorze po kilka tysięcy prac. McMichael, instytucja założona przez parę kolekcjonerów Roberta i Signe McMichael w 1966 roku, skupia się na sztuce kanadyjskiej; jest tu więc sporo malarstwa Grupy Siedmiu i artystów wywodzących się z Pierwszych Narodów, chociażby Norvala Morisseau. Nie dziwi więc, że od lat 70. para kolekcjonowała też współczesną sztukę inuicką.

Rysunki wciąż należą do West Baffin Eskimo Cooperative (WBEC), w McMichael są jednak bezpieczniejsze i dzięki staraniom tutejszych kuratorów niecałe dwa lata temu zakończył się proces ich digitalizacji. Można je przeglądać na dedykowanej im stronie internetowej Iningat Ilagiit. Wystawa „Worlds on Paper” i towarzysząca jej publikacja podsumowują ten proces i wiedzę, która z tego zbioru wynika.

Tukikie Atamik, bez tytułu, b.d.
Mayoreak Ashoona, bez tytułu, 1983-84

Wystawa daje możliwość przyjrzenia się bliżej twórczości wielu z artystów z Kinngait. Parr, znany z rysunków polowań, większość życia spędził zdobywając mięso dla swojej rodziny. W 1961 roku wypadek podczas polowania spowodował, że wówczas 68-oletni mężczyzna zajął się sztuką, tworzył prace na papierze ołówkiem, tuszem i kolorowymi kredkami, ilustrując tradycyjne, nomadyczne życie Inuitów. Umarł w 1969 roku, po ośmiu, niezwykle owocnych i twórczych latach.

Gdy w 1959 roku zakładano artystyczną kooperatywę w Kinngait, Pitseolak Ashoona, urodzona na początku XX wieku, zdążyła już wychować swoje dzieci i pochować męża. Stworzyła tysiące rysunków (ponad 7 tysięcy rysunków w depozycie w McMichael), ale pozostaje też matronką wielkiego artystycznego klanu. Sztuką zajmowała się piątka jej dzieci, a jej wnuki, Shuvinai Ashoona, Annie Pootoogook czy Johnny Pootoogook, należą do najbardziej cenionych współczesnych artystów w Kanadzie.

Kenojuak Ashevak, torebki ze skóry foki, lata 50. XX w.

Najbardziej znaną artystką z Kinngait wciąż pozostaje jednak Kenojuak Ashevak. Poświęcony jej ikoniczny film „Eskimo Artist: Kenojuak” z 1963 roku znacznie przyczynił się do popularności sztuki inuickiej w Kanadzie. Jej praca „Zaczarowana sowa” („Enchanted Owl”) stała się jednym z najszerzej rozpoznawalnych dzieł sztuki w Kanadzie, w dużej mierze za sprawą znaczka pocztowego.

Ashevak otwiera wystawę w McMichael fantastycznymi rysunkami ołówkiem na papierze, ale też dwiema torebkami uszytymi z foczej skóry, dekorowane figuratywnymi aplikacjami. Uszyła je w latach 50., zanim zajęła się rysunkiem i grafiką. Urodzona w 1927 roku na wyspie Baffin Ashevak wzrastała w pół-nomadycznej społeczności. Torebki reprezentują ważny moment transformacji jej praktyki, pierwszej kobiety tworzącej grafiki w Kinngait. Ciekawy wybór jej prac graficznych prezentowanych jest obecnie na niewielkiej wystawie w Art Gallery of Ontario w Toronto.

Kenojuak Ashevak, The Woman Who Lives in the Sun, 1969, kamienioryt, AGO, Toronto
Kenojuak Ashevak, Talelayu, 1979, kamienioryt i szablon na papierze, AGO, Toronto
Kenojuak Ashevak, Summer of Courtship, 2000, kamienioryt i szablon na papierze, AGO, Toronto

Warto podkreślić, że przez dekady to nie rysunki były głównym źródłem dochodu i popularności artystów z Kinngait. Rysunki służyły jako wzór dla programu tworzenia grafik. Widać to na filmie poświęconym Ashevak – jej rysunek zostaje przeniesiony w warsztacie na kamień i następnie odbity w kilkudziesięciu egzemplarzach. Przez lata to głównie odbitki graficzne trafiały na rynek i do szerszego obiegu.

Ze zbioru 90 tys. rysunków zdeponowanych w McMichael, tylko 2,5 tys. doczekało się swych graficznych wersji. Priorytet miały prace o tematach, które uznawano za dające się łatwiej sprzedać, takie jak ilustracje natury, zwierząt i tradycyjnego życia. Liczyło się wrażenie „prymitywności”. Na medium graficzne raczej nie trafiały sceny ze współczesnego życia Inuitów w nowych osadach, ale także – co może dziwić – portrety, zwłaszcza te przedstawiające tunniit, czyli charakterystyczne tatuaże na twarzach kobiet. O tym nie decydowali sami artyści, lecz takie ciała jak Eskimo Arts Council (CEAC).

Pytanie, które kuratorka Emily Laurent Henderson zadała rysunkom ze zbioru w McMichael brzmiało: „Jakie opowieści z tych prac nigdy nie trafiły na rynek?”. Tu pojawiał się jeden z wielu paradoksów dotyczących relacji Kanady z jej rdzennymi mieszkańcami: w tym samym czasie, w którym władze zmuszały Inuitów do zmiany trybu życia, porzucenia nomadyzmu na rzecz stałych osad, modernizacji, od ich sztuki oczekiwano, że będzie opowiadać o życiu „sprzed kontaktu”, to znaczy sprzed kontaktu z Białymi, qallunaat.

Pudlo Pudlat, bez tytułu, 1984-85
Pudlo Pudlat, bez tytułu, 1985-86
Kingmeata Etidlooie, bez tytułu, 1976-77

Jak podkreśla Henderson, rysunki ze zdeponowanego w McMichael zbioru reprezentują o wiele szerszy wachlarz tematów niż grafiki pochodzące z Kinngait. Rysunki są ważnym dokumentem społeczności w czasie transformacji. W tym czasie, od lat 50. do końca lat 80. XX wieku, zakończono proces tworzenia stałych osad inuickich, upowszechniono język angielski, wypierający inuktitut, zmuszono dzieci do nauki w niesławnych szkołach rezydencyjnych, policja konna mordowała psy zaprzęgowe, uniemożliwiając Inuitom przemieszczanie się, wybuchały epidemie gruźlicy, wśród społeczności inuickich pojawiła się policja i kler, wprowadzono zakaz tradycyjnych tatuaży, praktyk szamanistycznych, nawet śpiewania tradycyjnych pieśni. Od 1970 roku zaczęto Inuitom nadawać nazwiska. Na ich terenach pojawiły się pierwsze firmy wydobywcze.

Tych przemian raczej nie widać w grafikach z Kinngait, poza samym faktem, że te grafiki w ogóle powstawały. Odcisnęły się jednak na swobodniejszej twórczości rysunkowej. Dlatego Henderson nazywa je dokumentem społecznym. Na wystawie w McMichaels można zobaczyć inuickich mężczyzn tańczących do płyt gramofonowych czy samoloty, które stały się głównym środkiem transportu w Arktyce. Są tu nowego typu budynki, osady, ale także całe fantastyczne miasta, wyobrażenia o miastach południa, ale też. Wreszcie dają o sobie znać napięcia kulturowe, spotkania z qallunaat.

Często te elementy współczesnego życia są użyte w fantastyczny sposób, stając się częścią fantastycznych nowotworów, na przykład zwierzęco-maszynowych. Jak samoloty-ptaki na rysunkach Pudlo Pudlat.

Kananiginak Pootoogook zilustrował rosnącą popularność chrześcijaństwa (w wyniku intensywnych misji chrystianizacyjnych i działalności szkół rezydencyjnych): na jednym z rysunków pokazał chrzest w igloo, na innym – Jezusa błogosławiącego klęczącego mężczyznę. Jezus jest ubrany w swoje tradycyjne szaty, Inuita – w tradycyjny strój ze skóry. Chrześcijaństwo w wydaniu inuickim wydaje się nieortodoksyjne. Inuksuk zamienia się w krzyż, a Jezus nosi na ramionach psa zaprzęgowego zamiast baranka.

Kananginak Pootoogook, bez tytułu, 1981
Kakulu Saggiaktok, bez tytułu, 1966-1976
Peter Pitseolak, bez tytułu, 1967-73

W tej historii jest wiele paradoksów. Zaczynając od samego papieru, wszak w Arktyce nie ma drzew – większość z prac powstaje na specjalnym papierze importowanym z Japonii. Otwarcie warsztatów graficznych i tworzenie sztuki na sprzedaż wpisywało się w kolonialny kanadyjski projekt zmiany gospodarki i sposobu życia Inuitów. Te procesy lepiej odcisnęły się jednak na mniej popularnych wówczas rysunków. Okres niewyobrażalnej dziś przemocy wobec Inuitów zbiegł się z rosnącym apetytem na sztukę inuicką na Południu.

Zapotrzebowanie na sztuką Inuitów pochodziło nie tylko ze strony rynku. Sztuka i motywy inuickie – o czym sami Innuici długo nie zdawali sobie sprawy – odegrały ważną rolę w budowanie powojennej tożsamości Kanady, w kontrze do Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W 1967 roku sztukę Inuitów pokazano na Expo w Montrealu, specjalnie na tę imprezę mural stworzyli Kumukluk Saggiak i Elijah Pootoogook. Ustawiane z kamieni inuksuit można dziś spotkać w całej Kanadzie (podobnie jak słupy totemowe, charakterystyczne dla Pierwszych Narodów z Północnego Zachodu, Haida czy Kwakwaka’wakw). Inuksuk stał się nawet symbolem zimowej olimpiady w Vanouverze w 2010 roku, miasta położonego tysiące kilometrów od miejsc zamieszkiwanych przez Inuitów.

W Kanadzie, pozostającej krajem głębokich systemowych nierówności, sztuka i kultura rdzennych narodów często służy do tworzenia pozytywnego międzynarodowego wizerunku kraju. Z tych wszystkich procesów trzeba zdawać sobie sprawę, podziwiając inuickie prace w muzeach Toronto, Montrealu czy Quebecu.

Expo 86

da233321-c64c-4fc2-a8e3-369452b01a4d-2010-006_466
Expo 86, fot. Ernie H. Recksten, City of Vancouver Archives, AM1551-S1-: 2010-006.466

Właśnie mija okrągła, trzydziesta rocznica otwarcia w Vancouverze wystawy Expo 86. Nie jest obchodzona wyjątkowo hucznie, ale w mediach pojawiło się kilka rocznicowych tekstów owianych nostalgią za latami 80. Bo nie było nic bardziej ejtis niż vancouverskie Expo. Poglądy na temat imprezy, bywają podzielone. Ale Expo powraca w rozmowach vancouverczyków nie tylko przy okazji rocznic.

W 1986 roku Vancouver obchodziło setne urodziny i już kilka lat wcześniej zastanawiano się, w jaki sposób je uczcić. Wśród pierwszych pomysłów najbardziej kuriozalne wydaje się wypożyczenie od Francuzów „Mona Lisy” (serio!). Ostatecznie stanęło na wielkiej, trwającej kilka miesięcy imprezie, która dosyć prowincjonalne miasto umieściła na mapie świata. Na otwarcie przybyli reprezentanci rodziny królewskiej, książę Karol i księżna Diana, a ich jacht zacumował w zatoce False Creek, wokół której rozciągały się tereny wystawowe. Expo 86 całkowicie zmieniło charakter tej części miasta, przed imprezą były to tereny przemysłowe, pod koniec lat 80. wyrosły tu wieże-kondominia.

W niedługiej historii Vancouveru odbyły się dwie tak ważne imprezy: Expo 86 oraz zimowe igrzyska olimpijskie w 2010 roku. O mieście mówi się często właśnie za pomocą tych cezur: „Vancouver po Expo”, gdy zaczęło się o nim mówić na świecie, pojawili się azjatyccy inwestorzy, a w Downtown przybyło wieżowców; albo „Vancouver po olimpiadzie”, gdy procesy gentryfikacyjne jeszcze się nasiliły, a ceny nieruchomości poszybowały w górę. Oba wydarzenia wspomina się pozytywnie, chociaż wokół obu nie obyło się bez kontrowersji. Po prostu vancouverczycy świetnie się bawili i w 1986, i w 2010. Obie imprezy wpisywały się jednak w bezprecedensowy i często bezrefleksyjny rozwój miasta, czyniąc je jednym z najatrakcyjniejszych na świecie (wg różnych rankingów), ale jednocześnie coraz droższe z perspektywy samych mieszkańców.

DSCN9814
Skytrain, Expo Line

Tematem Expo 86 był transport („World in Motion – World in Touch”), co zresztą świetnie współgrało z rocznicą miasta. Wszak Vancouver powstał jako stacja końcowa kolei transkanadyjskiej. Z okazji Expo i rocznicy miasto zafundowało sobie supernowoczesny jak na tamte czasy system kolejki miejskiej – Skytrain, która w ścisły centrum schowana jest pod ziemią, jak metro, a gdy wyjeżdża z tunelu biegnie kilka metrów nad powierzchnią, torami wspartymi na filarach. Najciekawsze w Skytrainie jest jednak to, że jego krótkie pociągi obywają się bez maszynistów, a cały system sterowany jest komputerowo. Pierwsza linia (dziś są trzy), Expo Line, ze względu na niepowtarzalny dizajn lat 80. powinna zostać wpisana na listę zabytków.

Gdy oglądam zdjęcia i filmy z Expo 86, mam jednak poczucie, że był to jakiś rozrywkowy koszmar, trudny do ogarnięcia. Że ciekawiej nostalgicznie zerkać w przeszłość, niż bezpośrednio doświadczać tej kolorowej feerii blichtru i rozrywki. Nie obyło się typowej dla lat 70. i 80. gigantomanii – ambicji, by zbudować coś, co będzie największe na świecie. Stąd flaga Kanady powiewała na najwyższym na świecie maszcie flagowym (86 metrów), o który opierał się największy na świecie kij hokejowy (62 metry) z odpowiednio dużym krążkiem, w strefie różowej (Expo podzielone były na kolorowe zony) tykał 25-metrowy zegarek Swatcha, również rekordowy w swojej kategorii. Po wystawie można się było przemieszczać kilkoma środkami lokomocji. Była i kolejka linowa, i jednoszynowa (monorail), i rollercoaster. Japończycy prezentowali superszybki pociąg, a Niemcy – kolej typu maglev. Swoje pawilony miały poszczególne prowincje Kanady oraz kraje z całego świata, w tym z Bloku Wschodniego, chociaż zabrakło wśród nich Polski. Związek Radziecki świętował dwudziestopięciolecie lotu w kosmos Jurija Gagarina.

848
Vancouver od strony zatoki Burrard, pośrodku: Canada Place

Inaczej niż w Seattle, gdzie futurystyczne Expo 62 pozostawiło po sobie całą targową dzielnicę ze zwieńczoną spodkiem wieżą Space Needle, dziś symbolem miasta, pragmatyczni vancouverczycy z góry zakładali, że niemal wszystkie budynki Expo są tymczasowe. Na terenach byłej wystawy Seattle sprawia wrażenie wyobrażenia o mieście przyszłości sprzed kilkudziesięciu lat (dosłownie back to the future). W Vancouverze nawet najbardziej charakterystyczna budowla, Expo Centre (kopuła Fullera), przetrwała tylko dlatego, że już po wystawie zawalczyli o nią mieszkańcy. Bo tym czym dla Paryża jest Wieża Eiffla, dla Brukseli – Atomium, a dla Seattle – Space Needle, dla Vancouver jest właśnie kulista struktura Expo Centre (zachowana jako muzeum nauki Science World) oraz pawilon Kanady, czyli Canada Place nad zatoką Burrard, który z główną częścią wystawy łączył Skytrain. Canada Place miał naśladować statek z pięcioma żaglami. Dziś cumują tu statki wycieczkowe po drodze na Alaskę.

W Expo Centre mieściło się kino Omnimax, wtedy jedyne w Kanadzie i największe (jakżeby inaczej!) na świecie. Wyświetlano tam osiemnastominutowy film „A Freedom to Move”, opisujący historię transportu od czasów rzymskich po promy kosmiczne. Większą popularnością cieszył się jednak inny film nakręcony specjalnie na Expo 86 – „Rainbow War”, nominowany do Oscara, w którym trzy królestwa – czerwone, żółte i niebieskie, prowadza wojnę, próbując się nawzajem zamalować.

https://vimeo.com/145736284

Poza tym po Expo 86 pozostało niewiele. Poza kulistą strukturą Expo Centre i Canada Place, do dziś można oglądać pawilon Discover BC nad False Creek, w którym obecnie działa kasyno. Z okazji Expo odremontowano też byłą wozownię w Yelltown, Roundhouse, pozostałość po linii kolejowej zbudowanej niemal sto lat wcześniej na potrzeby tutejszego przemysłu (i jedyną pamiątkę po tym, że kiedykolwiek działał tu przemysł). Eksponowana jest tu lokomotywa Engine 374, która w 1887 roku wciągnęła na stację w Vancouverze pierwszy transkontynentalny pociąg. Poza tym Roundhouse to dziś dom kultury.

Jest też kilka mniejszych ostańców. Innuicki Inuksuk, dziś stojący w pobliżu English Bay, podczas Expo witał gości pawilonu kanadyjskich Terytoriów Północno-Zachodnich. Brama sprzed pawilonu Chińskiej Republiki Ludowej została przeniesiona przed Chińskie Centrum Kultury w Chinatown. Bogato zdobiony przykład tradycyjnej małej architektury z Korei stoi w ogrodzie botanicznym VanDusen. Inne elementy wystawy, jak kij hokejowy czy maszt, trafiły do mniejszych miast. Co jakiś czas w mediach powraca zaś wątek barki McDonalds, statku przerobionego na wielką fastfoodową restaurację, w której jednocześnie mogło się żywić ponad tysiąc osób (od czasu Expo rdzewieje w zapomnianym doku, czekając na inwestora). Gdy się wie, czego szukać, gdzieś na miejskich peryferiach można się jeszcze natknąć na ławki czy barierki z czasów wystawy. No i pozostała piosenka zapraszająca na Expo 86, bardzo ejtis, „Something’s Happening Here”.

812.JPG
Inuksuk na English Bay

Cieniem na Expo 86 kładzie się historia eksmisji kilkuset osób z Downtown Eastside, głównie wieloletnich lokatorów tanich hoteli, których zmuszono do ich opuszczenia, by zwolnić miejsce dla turystów. Wystawa było szczególnie niepopularne wśród muzyków z vancouverskiej sceny punkowej. Niektórzy szczycą się tym, że nie przekroczyli progu Expo.

Wydarzenie było też jednak katalizatorem szerszych socjoekonomicznych zmian w Vancouverze. Niektórzy żartują, że w 1986 roku Vancouver zaprosił do siebie cały świat, a potem świat nie chciał wrócić do domu. Dwa lata po zamknięciu wystawy większość terenu, na którym się odbywała, sprzedano miliarderowi z Hong Kongu, Li Ka-shing. Tam gdzie stały pawilony i kręciły się karuzele, dziś wznoszą się szklane wieże – kondominia, które zdeterminowały dzisiejszy wizerunek miasta, przynajmniej od strony południowej. Za Li Ka-shing podążyli inni inwestorzy z Azji. Przypływ kapitału i nowych przybyszy zza Pacyfiku zmienił też kulturowe oblicze miasta. Ale spowodował również, że Vancouver zajmuje dziś drugie miejsce po Hong Kongu w kategorii cenowej nieprzystępności (pisałem o vancouverskim rynku nieruchomości przy okazji pracy Kena Luma „Vancouver Especially”). Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że miasto nie zorganizowało żadnej rocznicowej fety – może przy jej okazji nostalgię zastąpiłaby dyskusja o kontrowersyjnym dziedzictwie imprezy sprzed lat.

expo center
Expo Centre (dziś: Science World) nad False Creek