Nie tylko polscy tłumacze mieli problem z green gables, zielonymi szczytami z tytułu słynnej powieści L. M. Montgomery. W kilku językach pojawiały się zielone dachy, w czeskim Anna była „ze Zeleného domu”; czasami zaś zmieniano tytuł po prostu na „Rudowłosą Anię”, jak w albańskim, japońskim czy włoskim („Anna dai capelli rossi”). W niewielu językach Ania pozostała rzeczywiście „z Zielonych Szczytów”.
W Polsce dopiero kilka lat temu pojawiło się tłumaczenie Anny Bańkowskiej. Niektórzy czytelnicy obrazili się na tłumaczkę i jej „Zielone Szczyty”, podobnie jak połowa polskiego społeczeństwa na werdykt jury Konkursu Chopinowskiego. Ja unikam tego tłumaczenia z innych powodów. Bańkowska tak bardzo starała się oddać poprawne nazwy i oryginalne brzmienia imion, że zapomniała o wiktoriańskiej poetyckości i kwiecistości języka Montgomery i jej rudowłosej bohaterki.
Same szczyty jako element architektoniczny są jednak ważne. Rezygnując z nich, rezygnujemy z charakterystycznej cechy architektury Wyspy Księcia Edwarda i szeregu odniesień, w tym literackich, które niesie oryginalny tytuł. Czytając „Anię z Zielonych Wzgórz”, warto pamiętać, że chodzi o Zielone Szczyty, Green Gables.

Nie zachowały się oryginalne zapiski, notesy, w których Montgomery planowała swą książkę. W Charlottetown na Wyspie Księcia Edwarda przechowywany jest rękopis „Anne of Green Gables”, który kilka lat temu zdigitalizowano i udostępniono online. Montgomery wprowadzała do niego wyłącznie kosmetyczne poprawki. Struktura powieści była bowiem wcześniej zaplanowana w szczegółach.
Pisząc swe pierwsze książki, kanadyjska pisarka mieszkała w Cavendish, niewielkiej wsi na północnym wybrzeżu Wyspy Księcia Edwarda, w domu swoich dziadków od strony matki. Sama była sierotą. Jej matka umarła, gdy nie miała nawet dwóch lat, ojciec mieszkał z nową rodziną w Saskatchewan. Dziadków wspominała jako chłodnych, zarzucała im, że nie okazywali jej czułości. Ale to od dziadka przejęła jego szkocką umiejętność snucia opowieści. Babka zaś pomogła jej zdobyć edukację.
W kuchni jej dziadków mieścił się urząd pocztowy. Dzięki poczcie Maud miała kontakt ze światem, czytała nie tylko magazyny zamawiane przez siebie i babcię, ale też innych – zanim je odebrali. Mogła też bez czujnego oka sąsiadów wysyłać do amerykańskich i kanadyjskich redakcji swoje opowiadania i wiersze. Nikt poza nią nie widział, jak wiele z nich spotykało się z odmowami. Chociaż w 1905 roku, gdy wpadła na pomysł powieści o Anne Shirley, utrzymywała się już z pisania.

„Ania…” nie od razu spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem potencjalnych wydawców. Jak wspominała Montgomery, tworząc własną legendę, zanim jej pierwszą powieść zaakceptowało wydawnictwo z Bostonu, książka była pięciokrotnie odrzucana przez innych wydawców i przeczekała jakiś czas w zakurzonym pudełku na kapelusze, zanim autorka jej ponownie nie przeczytała i nie postanowiła spróbować zainteresować nią kogoś raz jeszcze.
Badaczka jej twórczości Irene Gammel w wydanej w 2008 roku książce „Looking for Anne of Green Gables” pokazała, skąd wzięło się wiele motywów w powieści Montgomery, od postaci rudowłosej sieroty Ani, przez jej liczne przygody, miejsca w Avonlea, architekturę, po używane przez pisarkę sformułowania. Gammel sięgnęła do dzienników Montgomery (w czasie jej pracy nad książką wydanych jedynie w mocno okrojonym wyborze), do jej scrapbooków, relacji ludzi, ale przede wszystkim kolorowych magazynów (jak „The Delineator”, „Metropolitan”, „Godey’s Lady’s Book”) i książek, którymi karmiła się Montgomery. Gammel pokazała też, jak zalążki Ani pojawiały się we wcześniejszych opowiadaniach Montgomery, ale też opisała szeroko historię Evelyn Nesbit – zdjęcie modelki wykonane u nowojorskiego fotografa było pierwowzorem twarzy Ani.
Jest też oczywiście sam dom z tytułu książki – Zielone Szczyty, Green Gables. Po ukazaniu się „Ani…”, w Cavendish, na którym pisarka wzorowała książkowe Avonlea, bardzo szybko zaczęli pojawiać się literaccy turyści, chcący na własne oczy zobaczyć dom, uwieczniony przez Montgomery. Wcześniej rozpoznali go sami mieszkańcy wsi, a i pisarka przyznawała, że to właśnie w domu należącym do jej dalszej rodziny, stojącym niedaleko od miejsca, w którym sama mieszkała, umieściła akcję powieści. Z tym, że jego szczyty wcale nie były pomalowane na zielono.

Dwuspadowe dachy, a więc też szczyty do dziś są stałym elementem drewnianej architektury wyspy. Znała je świetnie Maud. „Nie Maude!” – Montgomery była przeczulona na zapis swego imienia bez „e”, podobnie jak Anne cierpiała, gdy ktoś ją „e” pozbawiał. Pokój pisarki na piętrze domu dziadków to podobnie jak pokój Ani był gable room. W 1897 roku w piśmie „Ladies’ Journal” opublikowała nawet wiersz „The Gable Window”, zdaniem Gammel zapowiadający tytuł jej powieści.
Późniejsze Zielone Szczyty zostały zbudowane w 1831 roku. Prawdopodobnie bliskość tego domu do ulubionego miejsca na ziemi pisarki, Lover’s Lane, Alei Zakochanych, również grającej ważną rolę w powieści, sprawiła, że jej wybór padł właśnie na ten budynek. Zarówno w samej książce, jak też w swoich dziennikach, gdzie wielokrotnie opisywała Lover’s Lane, a potem – po wyprowadzce z wyspy – swoją za nią tęsknotę, przemilczała fakt, że w miejscu, w którym wchodziło się do słynnej alejki, znajdowała się sławojka.

Montgomery przyznawała, że pisząc, posiłkowała się konkretnymi miejscami w Cavendish i okolicy. I nawet dziś wciąż można przejść się Aleją Zakochanych, zajrzeć do Nawiedzonego Lasu czy podziwiać słoneczne refleksy na Jeziorze Lśniących Wód. Jeziora są nawet dwa, ale pisarka jako jego pierwowzór wskazywała nie staw w Cavedish, lecz w Park Corner, gdzie mieszkała rodzina jej ojca. Jednocześnie stanowczo zaprzeczała, by konkretni mieszkańcy wsi byli odpowiednikami jej bohaterów.
Trudno jednak pominąć fakt, że w domu, w którym umieściła akcję swojej powieści, mieszkało starsze rodzeństwo David i Margaret Manceill, którzy w 1894 roku adoptowali jedenastoletnią dziewczynkę. Do tego David miał być „notorycznie nieśmiały”, podobnie jak książkowy Mateusz, a Margeret miała przypominać z charakteru surową i zdyscyplinowaną Marylę.
O Davidzie i Margeret Maud pisała w swoich dziennikach, że żyli samotnie, nie przyjmowali gości ani nie chodzili do innych z wizytą. Ich kuzynka Ada zamieszkała z nimi, przywożąc ze sobą nieślubną córkę Myrtle. Gdy Ada wyszła za mąż, Myrtle pozostała w Cavendish, adoptowana przez rodzeństwo. Pisarka zaprzeczała w dziennikach, jakoby którekolwiek z nich – David, Margeret czy Myrtle – było pierwowzorem którejś z książkowych postaci. Podkreślała też, że gospodarstwo nie miało nic wspólnego z zadbanym i skrajnie uporządkowanym obejściem z książki, gdzie nad porządkiem czuwała Maryla.
W czasie, gdy Montgomery pisała „Anię…”, Myrtle wyszła za Ernesta Webba, pochodzącego z miejscowości O’Leary. Ślubu udzielał im Ewan Macdonald, pastor i późniejszy mąż pisarki; wtedy dopiero z nim flirtowała. To Myrtle odziedziczyła farmę, nazywaną później Webb Farm, tam dorastały jej dzieci. Chociaż, jak pisze biografka Montgomery Mary Henley Rubio, Myrtle nie należała do grona najbliższych przyjaciółek pisarki, Maud na pewno uznawała ją za kindred spirit. Ale wyobrażając sobie Anię, z pewnością nie miała jej prze oczami.

Ania łączyła w sobie cechy wielu osób, w tym przede wszystkim samej Maud, ale też kilku źródeł literackich. Podobnie jest z samym domem i nazwą Zielone Szczyty.
Wiadomo na przykład, że w 1903 roku Montgomery czytała gotycką powieść Nathaniela Hawthorne’a „The House of the Seven Gables” (1851), której akcja dzieje się w amerykańskim Salem. Wspominała o tej lekturze w dzienniku. U Hwathorne’a dom o siedmiu szczytach – tak też funkcjonuje w języku polskim – jest nawiedzany przez ducha jego byłego mieszkańca Matthew, skazanego za uprawianie czarnej magii w czasie głośnych procesów czarownic. W Siedmiu Szczytach pojawia się dziewczynka Phoebe, która swym optymizmem zmienia atmosferę domu starszego rodzeństwa Hepziby i Clifforda Pyncheonów.
Nietypowe imię Hepzibah pojawia się zresztą w drugim rozdziale „Ani…”, gdy ta jadąc bryczką z Mateuszem ze stacji kolejowej, wspomina inną dziewczynkę z sierocińca – Hepzibę Jenkins. Zdaniem Gammel jest to wyraźna aluzja do powieści Hawthorne’a, oko puszczone w stronę bardziej wyrobionych literacko czytelników. Takich nawiązań jest w powieści Montgomery sporo.
Podobnie jak Zielone Szczyty, Dom O Siedmiu Szczytach ma swój pierwowzór w rzeczywistości, który do dziś stoi w Salem. Nazwę z tytułu książki Montgomery mogła też zainspirować letnia rezydencja prezydenta Stanów Zjednoczonych Grovera Clevelanda – Grey Gables. Gammel odnalazła jego ilustrację w jednym z najczęściej czytanych przez Montgomery periodyków „Godey’s Lady’s Book”. Typowy dom w stylu królowej Anny miał wiele szczytów i lukarn, niestety strawiony pożarem nie dotrwał do naszych czasów.
Montgomery mieszkała w Cavendish do 1911 roku i mogła obserwować pierwszą falę literackich turystów. W 1911 roku wyszła za mąż i przeniosła się wraz z pastorem do Ontario. Wcześniej jednak już jako pan i pani Macdonald wybrali się w podróż poślubną do Szkocji i Anglii, gdzie sami byli literackimi turystami. Odwiedzili m.in. Abbotsford Waltera Scotta, Kirriemuir J. M. Barrie, Haworth Charlotte Brontë. Wyprawę sfinansowały tantiemy za „Anię…”.

Mieszkając w Ontario, Montgomery regularnie odwiedzała rodzinną wyspę. W Cavendish zatrzymywała się w domu Myrtle i Ernesta Webbów. Nocowała wtedy w „pokoju Ani” we wschodnim szczycie (east gable). Obie Maud i Myrtle lubiły ogrodnictwo, spacery w naturze, koty i plotkowanie o rodziny i mieszkańcach Cavendish. Myrtle odwiedzała pisarkę na plebanii w Leaskdale w Ontario.
Właściciele słynnego domu korzystając z zainteresowania swoją farmą, już w latach 20. Prowadzili tu tearoom i przyjmowali turystów. W latach 30. ich dom kupił kanadyjski rząd, czyniąc z niego część nowego parku narodowego – Prince Edward Island National Park, który oficjalnie otwarto 24 kwietnia 1937 roku. Rodzina Webbów nadal w nim jednak mieszkała. Ernest został nawet pracownikiem parku, Myrtle z córkami prowadziły tearoom. Ich dawne pola zamieniono zaś na pole golfowe.
Gdy w 1942 roku Montgomery zmarła w Toronto, jej ciało przewieziono do Cavendish i pochowano na cmentarzu. Stojąc obok jej grobu, można nad drzewami dostrzec zielony dach słynnego domu.

W czasie drugiej wojny światowej dom stał się miejscem odpoczynku i rekonwalescencji dla kanadyjskich żołnierzy wracających z frontu. Z nastaniem pokoju administracja parku postanowiła jednak otworzyć cały dom dla turystów. Webbowie musieli się przeprowadzić w grudniu 1945 roku, co było dla nich wielkim ciosem. Prawdopodobnie nigdy nie odwiedzili już Zielonych Szczytów.
Dopiero wówczas dom Webbów ostatecznie stał się Green Gables. Stopniowo coraz bardziej upodabniano go do jego książkowej wersji. Szczyty pomalowano na zielono, by odpowiadały tytułowi powieści. Z czasem zmieniono też wystrój wnętrz tak, by można w nich rozpoznać pokój Ani, Maryli, pokój gościnny (spare room) czy pokój Mateusza. Odwiedzając dom razem z tysiącami turystów, można w nim dostrzec przedmioty, które grają swe role w powieści: brązową suknię z bufiastymi rękawami w pokoju Ani – bożonarodzeniowy prezent od Mateusza, szkolną tabliczkę rozbitą na głowie Gilberta, stojącą na półce w spiżarni częściowo nadpitą butelkę z sokiem malinowym (raspberry cordial). Czy na pewno sokiem?









