W recenzji na łamach „Dwutygodnika” piszę o malarstwie Ant Łakomsk. Jej wystawę „Camille” w galerii Turnus na warszawskiej Woli pomagała aranżować jej koleżanka Zuzanna Kozłowska. W moim tekście fantazjuję o tym, co właściwie czytają bohaterki obrazów Łakomsk.
Poniżej kilka fragmentów:

Grzywki spadają im na oczy. Palą niewidzialne papierosy. Zazwyczaj zerkają gdzieś w bok, jakby celowo, zalotnie. Wydają się myślami nieobecne. Marzą o zamkach w Hiszpanii lub innych niebieskich migdałach. Umierają słodko, bez żalu na rozrzuconych poduszkach z jawajskich batików. Na złocistych fajerkach palą różowe róże i jedno ludzkie serce. Trochę śpiące, trochę bardziej milczące, mogą żyć bez powietrza. To dziewczyny, które czytają wiersze, czekając, aż światło zmieni się na zielone. W delikatnym świetle lampki nocnej zasypiają nad książką.
Tylko pozornie nic a nic ich nie obchodzimy. Chociaż na nas nie patrzą, zależy im na naszym spojrzeniu. Ich pozy są wyszukane, gesty wypracowane godzinami spędzonymi przed lustrem.
To wszystko oczywiście domysły. Łakomsk na obrazach pokazanych na jej najnowszej wystawie „Camille” w galerii Turnus stwarza dla swych bohaterek mroczną, romantyczną atmosferę. Jej obrazy mają strukturę półprzezroczystych, wielokrotnie farbowanych tkanin, na których różne warstwy nakładają się na siebie.

Najnowsze prace to w większości nokturny. Trzeba włączyć lampkę. Nawet martwe natury mają czarne tła. Łakomsk jeszcze bardziej bawi się nakładaniem na siebie prześwitujących płaszczyzn.
Tak jest w przypadku obrazu „Jaded”, który odgrywa na wystawie w Turnusie główną rolę. (Z niezrozumiałych dla mnie powodów wszystkie prace tytułowane są po angielsku). Przedstawiona na nim zblazowana dziewczyna w staromodnej sukience swą prawą dłoń podnosi do twarzy, jakby chciała zaciągnąć się papierosem. Papierosa nie ma jednak między palcami. Ją samą obserwujemy obdarzeni superwzrokiem, pozwalającym na widzenie przez mury, jest jakąś daleką warstwą palimpsestu, pod tapetą we wzorek w kwiaty i całkiem współczesnym graffiti.

Można oczywiście zadać pytanie, co właściwie czytają ciche bohaterki obrazów Łakomsk. Możemy się domyślać z ich póz i gestów. Intuicja podpowiada mi, że to wierne czytelniczki Sylvii Plath i Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, praktykantki różowej magii.
Książki jednak pozostają puste, celowo niezadrukowane. Obraz „Pair of Blanks” wiszący przy wejściu na wystawę przedstawia dwa otwarte tomy o białych kartach. Artystka wyraźnie podkreśla więc, że nie chodzi o treść książek, lecz o sam akt czytania.

Kobiece czytanie w przeszłości potrafiło jednak budzić sprzeczne emocje. Z jednej strony to czynność obdarzająca mocą i wiedzą, z drugiej – zatopienie w lekturze ma w sobie coś eskapistycznego i jako takie było odbierane jako zagrożenie dla porządku społecznego. Kobieta zaczytana to kobieta niewypełniająca swych obowiązków wobec męża czy rodziny, zaniedbująca dom. Uwiedziona przez książkę. Dlatego czytające kobiety potrafiły wzbudzać strach u mężczyzn. Książki stanowiły dla nich konkurencję. Amerykański poeta Walt Whitman opisywał relację czytelnika z tekstem jako erotyczną. O „przyjemności tekstu” pisał Roland Barthes. Można powiedzieć, że Łakomsk uwalnia swe czytelniczki od męskiej obecności. Pozwala im się do woli rozkoszować lekturą.
CAŁY TEKST DOSTĘPNY NA STRONIE „DWUTYGODNIKA”.
