ᐆᒻᒪᖁᑎᒃ uummaqutik

Ta niewielka rzeźba zdaniem asinnajaq, kuratorki, reprezentuje nadzieje, jakie sama wiąże z wystawą. Lucassie Oqaituq w 1952 roku wyrzeźbił w steatycie kobietę i leżące przed nią dziecko. Kobieta trzyma w rękach maskę, reprezentującą mądrość. Scena przedstawia więc moment przekazywania wiedzy, z pokolenia na pokolenie. „Dzielenie się mądrością i jej zaakceptowanie jest aktem miłości” – mówi kuratorka. Wystawa „ᐆᒻᒪᖁᑎᒃ. Uummaqutik. Essence of Life” ma w oczach asinnajaq spełniać podobne zadanie. To nowa, otwarta jesienią prezentacja kolekcji sztuki inuickiej w Musée des beaux-arts de Montréal (MBAM), jednym z najważniejszych muzeów w Kanadzie.

Lucassie Oqaituq, bez tytułu (Stara kobieta przekazująca mądrość swemu synowi), 1952

Wspominałem ostatnio tę wystawę w moim tekście „Dęby i baobaby”, poświęconym „Wybielaniu” w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Jako kontekst dla wysiłków dekolonizacyjnych warszawskiego muzeum wymieniałem dwie ekspozycje z oddalonych od siebie miast: wystawę brązów z Beninu w Humboldtfoturm w Berlinie oraz właśnie nową wystawę sztuki inuickiej w MBAM. Chciałem zaakcentować fakt, że muzealna dekolonizacja to globalne wyzwanie, ale w różnych krajach wygląda inaczej. W Kanadzie dotyczy bowiem rdzennych narodów, które ten kraj zamieszkują, takich jak Inuici.

Chociaż w tekstach i na swojej stronie internetowej muzeum zwraca uwagę na to, że „ᐆᒻᒪᖁᑎᒃ uummaqutik” zajmuje dwa razy większą przestrzeń niż poprzednia stała wystawa inuicka w MBAM, to wciąż stosunkowo nieduża prezentacja. Zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę tej instytucji, zajmującej kilka budynków (pawilonów), połączonych podziemnymi przejściami.

Odwiedzając Montreal trzeba na to muzeum poświęcić cały dzień, „ᐆᒻᒪᖁᑎᒃ uummaqutik” zajmuje dwie sale. Wystawa się jednak zmienia, rotacyjnie prezentując w sumie 120 prac 70 artystów. Co symboliczne, wcześniej w tym miejscu prezentowano starożytną sztukę grecką i rzymską, jako fundament idei muzeum.

„ᐆᒻᒪᖁᑎᒃ uummaqutik” od poprzednich wystaw inuickich różni jednak nie tyle skala, co nowe podejście do pracy nad wystawą. Nie wszystkie z tych zmian będą widoczne czy oczywiste dla zwiedzających. Chodzi tu bowiem nie o to, by sprostać ich oczekiwaniom, lecz o reprezentację, o tożsamość. Widząc tę wystawę po raz pierwszy, sam kilkukrotnie wpadłem w pułapkę własnych wyobrażeń, czym ta wystawa powinna być.

Mattiusi Iyaituk (i Étienne Guay), Iqualuullamiluuq (pierwsza syrena), która potrafi poruszać się po lądzie, 2016

Po wejściu na wystawę uwagę przyciąga rzeźba „Iqualuullamiluuq (pierwsza syrena), która potrafi poruszać się na lądzie”. To motocykl BMW z 1985 roku, do którego artysta Mattiusi Iyaituk dodał boczny wózek (współpracował przy niej z Étiennem Guay, artystą pracującym w metalu). Tym dodanym elementem jest tytułowa syrena, której ciało powstało głównie ze starych znaków drogowych. Z nich zbudowane są ogon syreny i jej żółte włosy. Jej twarz wyrzeźbiona z drewna cedrowego ma dodane poroże karibu. Syreny zajmują ważne miejsce w inuickich mitach. Rzeźbę Iyaituka odczytuję jako wyraz ciągłości inuickiej kultury, w nowych czasach i nowych warunkach.

Peter Sala, bez tytułu (Obóz letni), około 1967

Na samej wystawie tę ciągłość podkreśla zestawienie obok siebie prac współczesnych i wcześniejszych, bardziej tradycyjnych, opowiadających o życiu społeczności inuickich w przeszłości. Obok prac, które łatwo przyszłoby zaliczyć do sztuki współczesnej, takich jak rzeźba Iyaituka, instalacja rzeźbiarsko-dźwiękowa Niap czy obraz Jessiki Winters, znalazły się tu przede wszystkim rzeźby z kamienia, kości i poroża zwierząt, tradycyjnych materiałąch inuickich artystów. Jak ilustrujący tradycyjne życie Inuitów „Obóz letni” (około 1967) Petera Sali – rozbity na kręgu wieloryba. W drugim pomieszczeniu znalazły się głównie prace na papierze. Obok prac graficznych, którymi zasłynęli inuiccy artyści w 2 połowie XX wieku (m.in. twórcy z Kinngait, jak świetna Kenojuak Ashevak).

Kenojuak Ashevak, Ptaki, 1960
Mark Emerak, Po polowaniu, 1970
Agnes Nanogak Goose, Cześć wschodzącemu słońcu, 1972

Być może kiedyś znajdzie się tu również rzeźba Manasie Akpaliapika, pokazywana obecnie na innej wystawie MBAM, prezentującej ostatnie zakupy muzeum. Inuicki rzeźbiarz pracował nad nią ponad dwa i pół roku. Rzeźba powstała w ogromnej kości wieloryba grenlandzkiego. Rzeźbiąc w niej i dodając nowe elementy, jak poroża karibu czy rzeźbioną kość morsa, Akpaliapik połączył tu ze sobą liczne inuickie legendy i mity, reprezentujące bliskie relacje człowieka i zwierząt. Ale wyryte w kości znajdziemy też symbole modernizacji i kolonizacji, na przykład statek.

Manasie Akpaliapik, Nunatta Sapujjijingit, 2021

Idąc pierwszy raz na wystawę „ᐆᒻᒪᖁᑎᒃ uummaqutik”, miałem nadzieję, że stanie się manifestem politycznym, że – za pomocą sztuki – poznam tu problemy, z którymi mierzą się społeczności inuickie, że zostaną tu wytknięte wszystkie niesprawiedliwości, których Inuici doświadczyli ze strony państwa kanadyjskiego. Nic takiego się tu jednak nie dzieje. Wystawa jest raczej poetycka, co dodatkowo wydobywa audioprzewodnik. Podkreśla ważne dla kultury inuickiej wartości i jej trwałość, inuicką tożsamość.

Zadbano jednak o to, by prace zgromadzone na wystawie reprezentowały wszystkie cztery regiony Kanady, zamieszkałe przez Inuitów (Nunavut, Nunavik – na północy prowincji Quebec, Nunatsiavut – Labrador, oraz Inuvilaut – Yukon i Northwest Territories). Inuici nazywają je Inuit Nunangat. Przy okazji poznajemy też inuickie instytucje kultury, od których pożyczono część obiektów – jak Avataq Cultural Institute z Nunaviku. W specjalnej gablocie prezentowana jest też praca wskazana przez członków Southern Quebec Inuit Association – rzeźba Qumauk Tukalak z 1973 roku przedstawiająca matkę z synem wyciągających z wody morsa.

Qumaluk Tukalak, bez tytułu (Matka z synem wyciągający morsa z wody), 1973
Ennutsiak, bez tytułu, 1949
Irene Katak Angutitaq, bez tytułu (Ptaki wzbijające się do lotu), przed 1965

Nie wszystkie elementy tego nowego podejścia potrafiłem w pierwszym momencie docenić. Nie zwróciłem większej uwagi na lampę olejową zwaną qulliq – tu wykonaną przez Couzyn van Heuvelen w prasowanym szkle, obiekt czysto rzeźbiarski, niemal abstrakcyjny, nie użytkowy. Ale praca zajmuje szczególne miejsce na wystawie, podobne do roli, jaką spełniały qulliqs w tradycyjnych inuickich domach – wokół nich toczy się życie.

Na tę pracę zwróciła uwagę w swojej recenzji w piśmie „Inuit Art” Jessica Kotierk, kuratorka i menedżerka w Nunatta Sunakkutaangit Museum w Iqaluit w Nunavucie. Kotierk pisze, że wystawa sprawia wrażenie spokojnej i domowej, ale również zauważa brak kontekstu politycznego i perspektywy historycznej. Jak twierdzi – być może nie potrzebują ich doświadczeni bywalcy muzeów z Montrealu. Ja powiedziałbym raczej, że asinnajaq świadomie kieruje naszą uwagę w innym kierunku.

Gdy już zrozumiałem wagę qulliq, zauważyłem, że pojawia się u stóp głównej postaci w rzeźbie Makusi Pangutu Anauta z 1978 roku z ciemnoszarego steatytu. Rzeźba przedstawia mężczyznę trzymającego w rękach naczynie z głową kobiety; podtrzymują je też trzy ryby, stojące pionowo na swoich ogonach. Głowa ma otwarte usta, wystawiony język, prawe oko zamknięte, lewe – otwarte. To opowieść o śmierci.

Couzyn van Heuvelen, Qulliq, 2024
Makusi Pangutu Anauta, bez tytułu, 1978
Iolat, bez tytułu (Gra), 1973

Opisy i audioprzewodniki odgrywają na takich wystawach szczególną rolę. Pozwalają na zbudowanie narracji, dosłownie oddanie głosu artystom, kuratorom, społecznościom. Na „ᐆᒻᒪᖁᑎᒃ uummaqutik” niezwykle ważnym doświadczeniem okazuje się usłyszenie języka Inuktitut. W anglojęzycznym audioprzewodniku zostawiono miejsce na to, by wypowiedzi artystów w ich własnym języku wybrzmiały w całości.

Najważniejszym aspektem w budowaniu „ᐆᒻᒪᖁᑎᒃ uummaqutik” była bowiem kwesta tego, kto mówi. Przede wszystkim – inuiccy artyści i pracownicy kultury. Wystawę przygotowała mieszkająca w Montrealu inuicka artystka i kuratorka asinnajaq. Nad oprawą wizualną oraz czcionką użytą w podpisach pracował Thomassie Mangiok, artysta i grafik z Nunaviku. Jego czcionka, także w alfabecie łacińskim, opiera się na znakach fonetycznego zapisu języka inuktitut, w których – jak twierdzi Mangiok – odbija się „ewolucja naszej kultury”.  

Arnaoyok Alookee, bez tytułu, 1976

Wszystkie te znaki można zobaczyć w makramowej tkaninie z 1976 roku zawieszonej na porożu karibu autorstwa Arnaoyok Alookee. Kuratorka mówi, że nie są to dziś tylko znaki fonetycznego zapisu (tzw. abugidy kanadyjskie, stosowane m.in. do zapisu języka inuktitut), ale też ważny symbol inuickiej tożsamości. Inuktitut długo pozostawał językiem oralnym. W Kanadzie sylabariusz dla języków inuickich oficjalnie przyjęto w latach 70. XX wieku. (Inuici z Alaski czy Grenlandii używają alfabetu łacińskiego.)

Trzeba przy tym pamiętać, że system edukacyjny Kanady, z obowiązkowymi szkołami rezydencyjnymi, narzucał używanie języka angielskiego. W tych szkołach zakazywano uczniom używania języków, którymi posługiwali się w domu. W wyniku takich procesów wiele rdzennych języków Pierwszych Narodów Kanady wymarło. Część Inuitów nie mówi dziś we własnym języku. Zaakcentowanie odrębności językowej jest więc formą oporu.

Siku Allooloo, Sapajuji (Ochraniacz), 2021

Pracy Siku Allooloo „Sapajuji”, ochraniaczowi ze skóry foki i karibu, ozdobionemu koralikami, towarzyszy jej wiersz. Alooloo podkreśla w nim, że ochronę przynoszą przodkowie, ich wiedza, tradycja, „duchowe spojrzenie”. Pisze o „podwójnej przestrzeni”, w której współegzystują przyszłość i przeszłość, ujawniając „niewidzialną nić / którą tkamy / wieczność”.

Łatwo odciąć się od tak górnolotnie brzmiących słów i wielkich kwantyfikatorów. Ale można się też im poddać.

Rysunki z Kinngait

Północ – Południe, zależy skąd się patrzy. Dla Inuitów mieszkających w Arktyce wszyscy inni są Południem, także – wydawałoby się leżące na północy – wielkie miasta Kanady. Nieprzypadkowo pierwszy serial, którego akcja dzieje się w inuickim miasteczku, wyprodukowany przez kanadyjskiego Netfliksa, nosi tytuł „North of North”, na północ od północy.

Na tej północnej północy leży Kinngait (do 2020 roku nazywane oficjalnie Cape Dorset), niewielka osada w Nunavucie. Jedna z wielu podobnych, powstałych w wyniku akcji przymusowego osadnictwa Inuitów w XX wieku, wcześniej przecież nomadów. Wybijano im nawet ich psy zaprzęgowe, by nie mogli się przemieszczać.

W Kinngait może nie byłoby nic szczególnego, gdyby nie fakt, że jedna czwarta z około 1400 mieszkańców profesjonalnie zajmuje się sztuką. To ponoć, statystycznie najbardziej artystyczna miejscowość na świecie. W drugiej połowie XX wieku Kinngait stało się synonimem sztuki inuickiej oraz jej międzynarodowego sukcesu.

Parr, bez tytułu, 1961-1969
Napachie Pootoogook, bez tytułu, 1966-1976
Kananginak Pootoogook, bez tytułu, 1986-87

Rozwój sztuki w Kinngait był częścią procesu kanadyjskiej kolonizacji. W latach 50. XX wieku pojawił się tu artysta James Houston, miejscowi nazwali go później Saumik, czyli leworęczny. Houston odegrał kluczową rolę w stworzeniu warsztatów graficznych. Namówił kilku mieszkańców Kinngait do tworzenia rysunków. W warsztacie graficznym, który założył, przenoszono je na grafiki, głównie w technice kamieniorytu. Powstała kooperatywa, coraz więcej mieszkańców zajmowało się sztuką.

Rysunek i grafika były dla Inuitów nowym medium, podobnie jak sam papier jak podłoże. Wytwarzane w Kinngait grafiki stały się jednym z głównych mediów sztuki inuickiej, obok rzeźby w kości i kamieniu.

W ostatnich latach współczesną sztukę inuicką na wystawach na świecie reprezentuje jednak raczej rysunek – wielkoformatowe prace rysunkowe, tworzone kredkami na papierze. Inuiccy artyści pojawiają się na wielkich imprezach (Kananginak Pootoogook na Biennale w Wenecji w 2017 roku, Shuvinai Ashoona w 2022) czy wystawach poświęconych relacjom z naturą (Qavavau Manumie na „Wieku półcienia” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie w 2020 roku), wciąż jednak łatwiej jest ich spotkać w muzeum etnograficznym. W 2022 roku niestety przeszła niemal niezauważona fenomenalna wystawa „New Inuit Art. Współczesna sztuka Inuitów z Kinngait” w Państwowym Muzeum Etnograficznym. Brali w niej udział tacy artyści jak Shuvinai Ashoona, Qavavau Manumie, Johnny Pootoogook czy Pitseolak Qimirpik.

McMichael Canadian Art Collection

Wystawa „Worlds on Paper. Drawings from Kinngait”, którą można oglądać w McMichael Canadian Art Collection w Kleinburgu na przedmieściach Toronto, jest jednak wyjątkowa. Dotyczy bowiem kilku pierwszych dekad działalności artystycznej w Kinngait. Na wystawę kuratorowaną przez Emily Laurent Henderson składają się rysunki z lat 1957-1990, autorstwa 48 twórców. Towarzyszy jej też mniejsza ekspozycja współczesnych rysunków z Kinngait.

Wystawa ma tu miejsce nieprzypadkowo. Od 1990 roku zbiór 90 tysięcy rysunków artystów z Kinngait z lat 1957-1990 przechowywany jest w formie depozytu właśnie McMichael. Niektórzy artyści z Kinngait mają w tym zbiorze po kilka tysięcy prac. McMichael, instytucja założona przez parę kolekcjonerów Roberta i Signe McMichael w 1966 roku, skupia się na sztuce kanadyjskiej; jest tu więc sporo malarstwa Grupy Siedmiu i artystów wywodzących się z Pierwszych Narodów, chociażby Norvala Morisseau. Nie dziwi więc, że od lat 70. para kolekcjonowała też współczesną sztukę inuicką.

Rysunki wciąż należą do West Baffin Eskimo Cooperative (WBEC), w McMichael są jednak bezpieczniejsze i dzięki staraniom tutejszych kuratorów niecałe dwa lata temu zakończył się proces ich digitalizacji. Można je przeglądać na dedykowanej im stronie internetowej Iningat Ilagiit. Wystawa „Worlds on Paper” i towarzysząca jej publikacja podsumowują ten proces i wiedzę, która z tego zbioru wynika.

Tukikie Atamik, bez tytułu, b.d.
Mayoreak Ashoona, bez tytułu, 1983-84

Wystawa daje możliwość przyjrzenia się bliżej twórczości wielu z artystów z Kinngait. Parr, znany z rysunków polowań, większość życia spędził zdobywając mięso dla swojej rodziny. W 1961 roku wypadek podczas polowania spowodował, że wówczas 68-oletni mężczyzna zajął się sztuką, tworzył prace na papierze ołówkiem, tuszem i kolorowymi kredkami, ilustrując tradycyjne, nomadyczne życie Inuitów. Umarł w 1969 roku, po ośmiu, niezwykle owocnych i twórczych latach.

Gdy w 1959 roku zakładano artystyczną kooperatywę w Kinngait, Pitseolak Ashoona, urodzona na początku XX wieku, zdążyła już wychować swoje dzieci i pochować męża. Stworzyła tysiące rysunków (ponad 7 tysięcy rysunków w depozycie w McMichael), ale pozostaje też matronką wielkiego artystycznego klanu. Sztuką zajmowała się piątka jej dzieci, a jej wnuki, Shuvinai Ashoona, Annie Pootoogook czy Johnny Pootoogook, należą do najbardziej cenionych współczesnych artystów w Kanadzie.

Kenojuak Ashevak, torebki ze skóry foki, lata 50. XX w.

Najbardziej znaną artystką z Kinngait wciąż pozostaje jednak Kenojuak Ashevak. Poświęcony jej ikoniczny film „Eskimo Artist: Kenojuak” z 1963 roku znacznie przyczynił się do popularności sztuki inuickiej w Kanadzie. Jej praca „Zaczarowana sowa” („Enchanted Owl”) stała się jednym z najszerzej rozpoznawalnych dzieł sztuki w Kanadzie, w dużej mierze za sprawą znaczka pocztowego.

Ashevak otwiera wystawę w McMichael fantastycznymi rysunkami ołówkiem na papierze, ale też dwiema torebkami uszytymi z foczej skóry, dekorowane figuratywnymi aplikacjami. Uszyła je w latach 50., zanim zajęła się rysunkiem i grafiką. Urodzona w 1927 roku na wyspie Baffin Ashevak wzrastała w pół-nomadycznej społeczności. Torebki reprezentują ważny moment transformacji jej praktyki, pierwszej kobiety tworzącej grafiki w Kinngait. Ciekawy wybór jej prac graficznych prezentowanych jest obecnie na niewielkiej wystawie w Art Gallery of Ontario w Toronto.

Kenojuak Ashevak, The Woman Who Lives in the Sun, 1969, kamienioryt, AGO, Toronto
Kenojuak Ashevak, Talelayu, 1979, kamienioryt i szablon na papierze, AGO, Toronto
Kenojuak Ashevak, Summer of Courtship, 2000, kamienioryt i szablon na papierze, AGO, Toronto

Warto podkreślić, że przez dekady to nie rysunki były głównym źródłem dochodu i popularności artystów z Kinngait. Rysunki służyły jako wzór dla programu tworzenia grafik. Widać to na filmie poświęconym Ashevak – jej rysunek zostaje przeniesiony w warsztacie na kamień i następnie odbity w kilkudziesięciu egzemplarzach. Przez lata to głównie odbitki graficzne trafiały na rynek i do szerszego obiegu.

Ze zbioru 90 tys. rysunków zdeponowanych w McMichael, tylko 2,5 tys. doczekało się swych graficznych wersji. Priorytet miały prace o tematach, które uznawano za dające się łatwiej sprzedać, takie jak ilustracje natury, zwierząt i tradycyjnego życia. Liczyło się wrażenie „prymitywności”. Na medium graficzne raczej nie trafiały sceny ze współczesnego życia Inuitów w nowych osadach, ale także – co może dziwić – portrety, zwłaszcza te przedstawiające tunniit, czyli charakterystyczne tatuaże na twarzach kobiet. O tym nie decydowali sami artyści, lecz takie ciała jak Eskimo Arts Council (CEAC).

Pytanie, które kuratorka Emily Laurent Henderson zadała rysunkom ze zbioru w McMichael brzmiało: „Jakie opowieści z tych prac nigdy nie trafiły na rynek?”. Tu pojawiał się jeden z wielu paradoksów dotyczących relacji Kanady z jej rdzennymi mieszkańcami: w tym samym czasie, w którym władze zmuszały Inuitów do zmiany trybu życia, porzucenia nomadyzmu na rzecz stałych osad, modernizacji, od ich sztuki oczekiwano, że będzie opowiadać o życiu „sprzed kontaktu”, to znaczy sprzed kontaktu z Białymi, qallunaat.

Pudlo Pudlat, bez tytułu, 1984-85
Pudlo Pudlat, bez tytułu, 1985-86
Kingmeata Etidlooie, bez tytułu, 1976-77

Jak podkreśla Henderson, rysunki ze zdeponowanego w McMichael zbioru reprezentują o wiele szerszy wachlarz tematów niż grafiki pochodzące z Kinngait. Rysunki są ważnym dokumentem społeczności w czasie transformacji. W tym czasie, od lat 50. do końca lat 80. XX wieku, zakończono proces tworzenia stałych osad inuickich, upowszechniono język angielski, wypierający inuktitut, zmuszono dzieci do nauki w niesławnych szkołach rezydencyjnych, policja konna mordowała psy zaprzęgowe, uniemożliwiając Inuitom przemieszczanie się, wybuchały epidemie gruźlicy, wśród społeczności inuickich pojawiła się policja i kler, wprowadzono zakaz tradycyjnych tatuaży, praktyk szamanistycznych, nawet śpiewania tradycyjnych pieśni. Od 1970 roku zaczęto Inuitom nadawać nazwiska. Na ich terenach pojawiły się pierwsze firmy wydobywcze.

Tych przemian raczej nie widać w grafikach z Kinngait, poza samym faktem, że te grafiki w ogóle powstawały. Odcisnęły się jednak na swobodniejszej twórczości rysunkowej. Dlatego Henderson nazywa je dokumentem społecznym. Na wystawie w McMichaels można zobaczyć inuickich mężczyzn tańczących do płyt gramofonowych czy samoloty, które stały się głównym środkiem transportu w Arktyce. Są tu nowego typu budynki, osady, ale także całe fantastyczne miasta, wyobrażenia o miastach południa, ale też. Wreszcie dają o sobie znać napięcia kulturowe, spotkania z qallunaat.

Często te elementy współczesnego życia są użyte w fantastyczny sposób, stając się częścią fantastycznych nowotworów, na przykład zwierzęco-maszynowych. Jak samoloty-ptaki na rysunkach Pudlo Pudlat.

Kananiginak Pootoogook zilustrował rosnącą popularność chrześcijaństwa (w wyniku intensywnych misji chrystianizacyjnych i działalności szkół rezydencyjnych): na jednym z rysunków pokazał chrzest w igloo, na innym – Jezusa błogosławiącego klęczącego mężczyznę. Jezus jest ubrany w swoje tradycyjne szaty, Inuita – w tradycyjny strój ze skóry. Chrześcijaństwo w wydaniu inuickim wydaje się nieortodoksyjne. Inuksuk zamienia się w krzyż, a Jezus nosi na ramionach psa zaprzęgowego zamiast baranka.

Kananginak Pootoogook, bez tytułu, 1981
Kakulu Saggiaktok, bez tytułu, 1966-1976
Peter Pitseolak, bez tytułu, 1967-73

W tej historii jest wiele paradoksów. Zaczynając od samego papieru, wszak w Arktyce nie ma drzew – większość z prac powstaje na specjalnym papierze importowanym z Japonii. Otwarcie warsztatów graficznych i tworzenie sztuki na sprzedaż wpisywało się w kolonialny kanadyjski projekt zmiany gospodarki i sposobu życia Inuitów. Te procesy lepiej odcisnęły się jednak na mniej popularnych wówczas rysunków. Okres niewyobrażalnej dziś przemocy wobec Inuitów zbiegł się z rosnącym apetytem na sztukę inuicką na Południu.

Zapotrzebowanie na sztuką Inuitów pochodziło nie tylko ze strony rynku. Sztuka i motywy inuickie – o czym sami Innuici długo nie zdawali sobie sprawy – odegrały ważną rolę w budowanie powojennej tożsamości Kanady, w kontrze do Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W 1967 roku sztukę Inuitów pokazano na Expo w Montrealu, specjalnie na tę imprezę mural stworzyli Kumukluk Saggiak i Elijah Pootoogook. Ustawiane z kamieni inuksuit można dziś spotkać w całej Kanadzie (podobnie jak słupy totemowe, charakterystyczne dla Pierwszych Narodów z Północnego Zachodu, Haida czy Kwakwaka’wakw). Inuksuk stał się nawet symbolem zimowej olimpiady w Vanouverze w 2010 roku, miasta położonego tysiące kilometrów od miejsc zamieszkiwanych przez Inuitów.

W Kanadzie, pozostającej krajem głębokich systemowych nierówności, sztuka i kultura rdzennych narodów często służy do tworzenia pozytywnego międzynarodowego wizerunku kraju. Z tych wszystkich procesów trzeba zdawać sobie sprawę, podziwiając inuickie prace w muzeach Toronto, Montrealu czy Quebecu.